|
nasz DOM www.netparafia.pl |
 |
MODLITWA w naszym DOMu - ¦w. Jan Maria Vianney - zakochany w Jezusie
ZoRo - 3 SierpieÅ„ 2018, 16:41 Temat postu: ¦w. Jan Maria Vianney - zakochany w Jezusie https://www.deon.pl/215/a...-w-jezusie.html
¦w. Jan Maria Vianney - zakochany w Jezusie
Marek Wójtowicz SJ
¦w. Jan Maria Vianney - patron wewnêtrznej odnowy wszystkich kap³anów w duchu Ewangelii. ¦wiêty z Ars lubi³ powtarzaæ, ¿e "Kap³añstwo to mi³o¶æ Serca Jezusowego".
Proboszcz z Ars by³ niezwykle pokorny. Lecz jako kap³an by³ ¶wiadomy, ¿e jest dla swych wiernych ogromnym darem: "Dobry pasterz, pasterz wed³ug Bo¿ego Serca, jest najwiêkszym skarbem jaki dobry Bóg mo¿e daæ parafii i jednym z najcenniejszych darów Bo¿ego mi³osierdzia". Mówi³ o kap³añstwie tak, jakby nie móg³ siê przekonaæ o wielko¶ci daru i zadania powierzonego ludzkiemu stworzeniu: "Oh jak¿e kap³an jest wielki!... Gdyby poj±³ siebie, umar³by... Bóg jest mu pos³uszny: wypowiada dwa s³owa, a na jego g³os Nasz Pan zstêpuje z nieba i zawiera siê w ma³ej hostii...". Wyja¶niaj±c swym wiernym znaczenie sakramentów, mówi³: "Gdyby zniesiono sakrament ¶wiêceñ, nie mieliby¶my Pana. Któ¿ Go z³o¿y³ tam, w tabernakulum? Kap³an. Kto przyj±³ wasz± duszê, gdy po raz pierwszy wkroczy³a w ¿ycie? Kap³an. Kto j± karmi, by daæ si³ê na wype³nienie jej pielgrzymki? Kap³an. Któ¿ j± przygotuje, by pojawi³a siê przed Bogiem, obmywaj±c j± po raz ostatni we Krwi Jezusa Chrystusa? Kap³an, zawsze kap³an. A je¶li ta dusza umiera ze wzglêdu na grzech, kto j± wskrzesi, kto da jej ciszê i pokój? Znów kap³an... Po Bogu, kap³an jest wszystkim!... On sam pojmie siê w pe³ni dopiero w niebie".
Dotar³ do Ars, ma³ej wioski, w której mieszka³o 230 osób. Biskup ostrzeg³ go, ¿e zastanie tam nie³atw± sytuacjê religijn±: "Nie ma w tej parafii wielkiej mi³o¶ci Boga; bêdzie z tym ksi±dz mia³ do czynienia". By³ wiêc w pe³ni ¶wiadom, ¿e mia³ tam uciele¶niaæ obecno¶æ Chrystusa, ¶wiadcz±c o Jego zbawczej delikatno¶ci: "[Bo¿e mój], daj mi nawrócenie mojej parafii; gotów jestem cierpieæ wszystko co zechcesz Panie, przez ca³e me ¿ycie!" - to z t± w³a¶nie modlitw± rozpoczyna³ sw± misjê.
Proboszcz z Ars natychmiast rozpocz±³ pokorn± i cierpliw± pracê harmonizowania swego ¿ycia szafarza ze ¶wiêto¶ci± powierzonej mu pos³ugi, decyduj±c siê na "zamieszkanie" nawet dos³owne w swym ko¶ciele parafialnym: "Zaledwie przyby³, wybra³ ko¶ció³ na swe mieszkanie...Wchodzi³ do ko¶cio³a przed jutrzenk± i nie wychodzi³ a¿ do wieczornej modlitwy «Anio³ Pañski». Tam trzeba go by³o szukaæ, je¶li siê go potrzebowa³o" - czytamy w jego pierwszej biografii.
¦wiêty Jan Maria potrafi³ tak¿e aktywnie "zamieszkiwaæ" na ca³ym terytorium swojej parafii: systematycznie odwiedza³ chorych i rodziny; organizowa³ misje ludowe i ¶wiêta patronalne; zbiera³ i rozporz±dza³ pieniêdzmi na dzie³a charytatywne i misyjne; upiêksza³ ko¶ció³ i obdarza³ go wyposa¿eniem sakralnym; zajmowa³ siê sierotami z za³o¿onego przez siebie instytutu "Providence" oraz ich wychowawczyniami; interesowa³ siê wykszta³ceniem dzieci; tworzy³ konfraternie i wzywa³ ¶wieckich do wspó³pracy.
Poucza³ te¿ parafian ¶wiadectwem ¿ycia. Z jego przyk³adu wierni uczyli siê modlitwy, chêtnie pozostaj±c przed tabernakulum, by odwiedziæ Jezusa Eucharystycznego. "Nie trzeba wiele mówiæ, by dobrze siê modliæ - wyja¶nia³ im Proboszcz - "Wiadomo, ¿e tam, w ¶wiêtym tabernakulum, jest Jezus: otwórzmy Mu serce, radujmy siê Jego ¶wiêt± obecno¶ci±. To jest najlepsza modlitwa". Zachêca³: "Bracia moi, przyjd¼cie do Komunii, przyjd¼cie do Jezusa. Przyjd¼cie by Nim ¿yæ, aby¶cie z Nim mogli ¿yæ... To prawda, ¿e nie jeste¶cie tego godni, ale Jego potrzebujecie!". Takie wychowanie wiernych do obecno¶ci eucharystycznej i do Komunii zyskiwa³o szczególn± skuteczno¶æ, kiedy widzieli, jak celebruje Naj¶wiêtsz± Ofiarê Mszy ¶w. Ten, kto w niej uczestniczy³, mówi³, ¿e "nie mo¿na by³o znale¼æ osoby, która mog³aby lepiej wyra¿aæ adoracjê... jak zakochany kontemplowa³ Hostiê".
Osobiste uto¿samienie z Ofiar± Krzy¿ow± prowadzi³o go - jednym poruszeniem wewnêtrznym - od o³tarza do konfesjona³u. Wierni zaczêli go na¶ladowaæ, udaj±c siê przed Naj¶wiêtszy sakrament, by nawiedziæ Jezusa. Byli równocze¶nie pewni, ¿e spotkaj± tam swego proboszcza, gotowego wys³uchaæ ich spowiedzi i udzieliæ rozgrzeszenia. Pó¼niej narasta³ t³um penitentów przybywaj±cych z ca³ej Francji. Przetrzymywali go w konfesjonale a¿ do 16 godzin dziennie. Mówiono wówczas, ¿e Ars sta³o siê "wielkim szpitalem dusz". "Uzyskiwana przez niego ³aska (by nawracali siê grzesznicy) by³a tak mocna, ¿e wybiega³a, by ich szukaæ nie daj±c im chwili wytchnienia!" - powiada pierwszy biograf . Nie inaczej odczuwa³ to ¦wiêty Proboszcz, gdy mówi³: "To nie grzesznik powraca do Boga, by prosiæ Go o przebaczenie, lecz sam Bóg, który biegnie za grzesznikiem i sprawia, ¿e zwraca siê on do Niego. Ów dobry Zbawiciel jest tak pe³en mi³o¶ci, ¿e wszêdzie nas szuka".
Ten, kto poci±gniêty wewnêtrzn± i pokorn± potrzeb± Bo¿ego przebaczenia, przychodzi³ do konfesjona³u ¶w. Jana Marii, odnajdywa³ tam zachêtê do zanurzenia siê w "potoku Bo¿ego mi³osierdzia", który porywa ze sob± wszystko swym impetem. A je¶li kto¶ by³ zgnêbiony my¶l± o swej s³abo¶ci i niesta³o¶ci, lêkaj±c siê przysz³ych upadków, Proboszcz ujawnia³ mu Bo¿y sekret s³owami wzruszaj±cego piêkna: "Dobry Bóg zna wszystko. Jeszcze zanim siê wyspowiadacie, ju¿ wie, ¿e bêdziecie nadal grzeszyæ, a mimo wszystko wam przebacza. Jak¿e wielka jest mi³o¶æ naszego Boga, która posuwa siê a¿ do chêci zapomnienia o przysz³o¶ci, ¿eby nam przebaczyæ!" Natomiast tym, którzy oskar¿ali siê w sposób obojêtny i niemal nieczu³y, ¶w. Proboszcz swymi w³asnymi ³zami przedstawia³ powa¿ne i bolesne dowody, jak bardzo postawa taka by³a "wstrêtna": "P³aczê, bo wy nie p³aczecie" - mówi³. "Gdyby chocia¿ Pan nie by³ tak dobry! Ale jest tak dobry! Trzeba byæ barbarzyñc±, ¿eby tak siê zachowywaæ wobec tak dobrego Ojca!". Sprawia³, ¿e w sercach ludzi obojêtnych rodzi³a siê skrucha, gdy widzieli jak ich grzechy rani± Boga z którym wspó³cierpi spowiadaj±cego ich kap³an. Tym natomiast, u których dostrzega³ pragnienie i zdolno¶æ do g³êbszego ¿ycia duchowego, otwiera³ g³êbiê Bo¿ej mi³o¶ci, wyja¶niaj±c trudne do wyra¿enia piêkno ¿ycia zjednoczonego z Bogiem: "Wszystko przed Bo¿ymi oczyma, wszystko z Bogiem, by podobaæ siê Bogu... Jakie to piêkne!". I uczy³ ich siê modliæ: "O mój Bo¿e, daj mi ³askê, bym Ciê mi³owa³, na ile jest to mo¿liwe, bym Ciê kocha³".
Proboszcz z Ars potrafi³ przekszta³caæ serce i ¿ycie wielu osób, gdy¿ ukaza³ im mi³osiern± mi³o¶æ Pana. Przez sakramenty i s³owo Jezusa Jan Maria Vianney potrafi³ budowaæ lud, pomimo ¿e czêsto dr¿a³ przekonany o swojej osobistej niewystarczalno¶ci, tak bardzo, ¿e wiele razy chcia³ zrezygnowaæ z kierowania parafi±, bo czu³ siê niegodny. Pow¶ci±ga³ cia³o przez czuwania i posty, aby nie stawia³o przeszkód jego kap³añskiej duszy. Nie unika³ umartwienia siebie dla dobra powierzonych mu dusz oraz by przyczyniæ siê do wynagrodzenia tak wielu grzechów wys³uchanych na spowiedzi. Wyja¶nia³ wspó³bratu w kap³añstwie: "Powiem tobie jak± mam receptê: dajê grzesznikom niewielk± pokutê, a resztê czyniê za nich sam". Ponad konkretne pokuty, którym poddawa³ siê Proboszcz z Ars, ma dla nas wszystkich znaczenie istota jego nauczania: dusze zosta³y nabyte drogocenn± krwi± Chrystusa, za¶ kap³an nie mo¿e po¶wiêciæ siê ich zbawieniu, je¶li odmawia osobistego uczestnictwa w "wielkiej cenie" odkupienia.
¦wiêty Proboszcz zawsze przypomina³ wiernym: "Jezus Chrystus, dawszy nam wszystko co móg³ nam daæ, pragnie nas jeszcze uczyniæ dziedzicami tego co ma najcenniejsze, to znaczy swojej Naj¶wiêtszej Matki".
|
|