nasz DOM
www.netparafia.pl

SLOWO BOZE w naszym zyciu - Ewangelia czyli smutna nowina

Abuna Zygmunt - 21 Wrzesień 2013, 20:52
Temat postu: Ewangelia czyli smutna nowina
Gdzies, kiedys, ktos, bo nie godzi sie przeciez mowic o konkretnej osobie w sposob dla innych rozpoznawalny bez jej zgody. Przyjmijmy zatem , ze gdzies, kiedys konkretny czlowiek, na przyklad niemloda juz kobieta, powiedziala podczas tak zwanego dzielenia sie Ewangelia, na jednym z dni skupienia, pelna zazenowania, ze zazdrosci grzesznikom, bez zadnych wyjasnien, bo czula, ze jej stwierdzenie jest szokujace , a komentarz do niego musialby byc zbyt osobisty jak na dosc duza grupe osob bioracych udzial w tym spotkaniu.
Dla mnie bylo to najbardziej inspirujace stwierdzenie ktore tego dnia zostalo wypowiedziane. Tyle sie przeciez nakrytykowalismy faryzeuszy, ktorzy gorszyli sie tym , ze Jezus przyjmuje posilek z grzesznikami i celnikami, tyle razy powtarzalismy tego dnia, ze Jezus przyszedl do tych ktorzy sie zle maja a nie do zdrowych , ze wygladalo na to, iz faryzeusze zostali bezpowrotnie potepieni i odrzuceni, a przyjeci zostali natomiast z otwartymi rekami grzesznicy. Kobieta pprawdopodobnie widziala sie po stronie faryzeuszy, bo pewnie narzekala na korupcje i pewnie krytykowala jakichs konkretnych ludzi o ktorych wiedziala, ze dokonali albo dokonuja malwersacji, biora udzial w podejrzanych interesach , nie przejmuja sie kwestiami etyki i nie martwia sie tym co o nich mysla inni. Posiadaja pieniadze, korzystaja z zycia, jezdza pieknymi samochodami, a ona do pracy musi jezdzic ponad godzine dwoma autobuswami. Miala samochod ale sie zepsul, bo byl satary i nie ma wystarczajacych funduszy na reparacje , a tym bardziej na kupno nowego. Nie wyszla zamaz, moze dlatego , ze nie szla z obyczajowym pradem nowoczesnosci i teraz jest sama, starzeje sie i biede klepie. Nie rozwinela swych wahan, to sa moje przypuszczenia ,wyrwalo sie jej tylko to krotkie ale wymowne stwierdzenie, za ktorym kryla sie bardzo powazna kwestia i jednoczesnie podejrzenie, ze Ewangelia nie zawsze jest radosna nowina, ze czasem jest przyczyna smutku, jak w jej przypadku. Grzesznicy drwia sobie z zasad i korzystaja z zycia, a czlowiek uczciwy mozoli sie zeby dochowac wiernosci przykazaniom Bozym, spotykaja go nieraz z tego powodu przykrosci, ma duzo mniejsze szanse aby dobrze wiodlo mu sie w zyciu i jeszcze... dodatkowo... Pan Jezus ich broni, do nich przychodzi, razem z nimi ucztuje ... uprzywilejowuje w stosunku dbajacych o wiernosc zasadom religijnym faryzeuszy. W ten sposob ten dobry, ten ktory sie stara trzymac zasad religijnych jest podwojnie pokrzywdzony. Bardzo tragicznie zabrzmialo to : zazdroszcze grzesznikom i jakos bardzo przekonujaco. Nikt nie podjal tematu , bo do zasad dzielenia sie Ewangelia nalezy nie nawiazywanie do wypowiedzi kogos drugiego, nie ocenianie jej i nie polemizowanie z nia. Warta jest jednak zastanowienia ta kwestia. Sadze, ze to co powiedziala owa kobieta w troche szokujacy sposob, moga myslec inni. Ciekaw bylbym odpowiedzi na te watpliwosc. A co sam bym powiedzial na ten temat? Musze troche pomyslec. Postaram sie o tym napisac, ale wole pozostwic na razie przestrzen rozwazan dla wszystkich i poczekac na Wasze glosy

JurekS - 21 Wrzesień 2013, 21:07

Kiedyś, może o tym juz pisałem ale nie pamiętam, pewna kobieta powiedziała w audycji w Radio Maryja, głosem zbolałym, w którym szczerość była prawdziwa jak jej ból: "Że ona nie chce aby Jezus ją kochał" A była to reakcja na słowa pociechy prowadzącego na historię jej życia kiedy straciła syna, że Jezus kogo kocha tego doświadcza. Może to inaczej brzmiało w słowach, ale taki właśnie był przekaz. Tak mi się skojarzyło z tym co napisał ojciec, ale jeszcze bez komentarza bo się zadumałem :)
Alina - 21 Wrzesień 2013, 21:39

Jakoś bardzo przypomniała mi ta historia przypowieść o Miłosiernym Ojcu co miał dwóch synów - w tym jednego marnotrawnego. Zdaje się, że ten starszy też zazdrościł młodszemu, a ja świetnie tą jego zazdrość rozumiem. Poza tym w ogóle to stwierdzenie kobiety nie wydaje mi się szokujące. Wystarczy przypomnieć sobie przypowieść o zagubionej owcy, którą potem Pan bierze na ramiona...któż by tak nie chciał? Dla tego samego- może warto byłoby trochę bardziej pogrzeszyć?
No więc świetnie rozumiem stwierdzenie o tym , że ktoś -zazdrości grzesznikom, bo patrząc na Miłość Pana do nich- jest czego zazdrościć.
Tyle tylko , że jest jedna bardzo pocieszająca rzecz- WSZYSCY JESTEŚMY GRZESZNIKAMI.
i jestem przekonana, że gdyby ta kobieta zobaczyła całą prawdę o sobie samej, mogłaby odkryć ze zdziwieniem, a może i radością, że wbrew pozorom, mimo całego mozolenia się po to , aby być wiernym przykazaniom- wiele w niej grzechu, a mało miłości i , że Jezus naprawdę przychodzi do niej , że ją też bierze na swoje ramiona, że naprawdę cierpiał i umarł także za nią.

Oczywiście można jeszcze inaczej pomyśleć o grzechu i wtedy przestaje się grzesznikom zazdrościć.Wystarczy pomyśleć sobie dla odmiany, że każdy nasz grzech jest dodatkowym cierpieniem dla wrażliwego serca Pana i wtedy jednak odchodzi ochota na grzeszenie i zazdrość grzesznikom, chciałoby się raczej pomóc Jemu -grzeszników dźwigać.

Oczywiście to wszystko teoria, bo ja też znam zrezygnowane, smutne, niespełnione, pewnie podobne do tej kobiety osoby i wiem jak trudno im się zachwycić , spojrzeć inaczej na swoje życie, jak trudno im jest po prostu uwierzyć w skierowaną do nich Bożą Miłość.

Alina - 21 Wrzesień 2013, 21:49

Przykre jest to co napisałeś , Jurek. Ja też nie chciałabym być pocieszana w ten sposób. Niekiedy naprawdę lepiej razem pobyć i pomilczeć czy popłakać, powiedzieć , że jest mi bardzo przykro niż używać przy kimś kto autentycznie cierpi,zbyt wielkich i zbyt łatwo przychodzących słów.
barmal - 21 Wrzesień 2013, 22:34

A ja zawsze bałam się zgrzeszyć-uważałam to bardzo nie w porządku. Grzech powszedni -tak-trudno, niezmiernie trudno go uniknąć-zwłaszcza jak się ma porywczy charakter-a mimo to przekonuje mnie stwierdzenie_ że doświadcza Bóg, których kocha-nie śmiałam kwestionować Jego Woli-uwierzyłam,że dopuścił taki fakt dla jakiegoś DOBRA. Chociaż dla mnie i moich bliskich to trudne Dobro.
JurekS - 22 Wrzesień 2013, 10:03

Sporo nad tym rozmyślałem i po porannej Mszy św z wielkim smutkiem wracam to tekstu ojca. Bo tak wygląda, że czegoś ta osoba nie zrozumiała, czegoś nie doświadczyła w relacji z Jezusem. W naszym DOMu bardzo często i przez różne przypadki odmieniamy słowo MIŁOŚĆ. I znowu trzeba to powtórzyć. Rodzi się we mnie pytanie ze względu na co były wykonywane te wszystkie zakazy, nakazy, to życie bezgrzeszne? Dostrzegam, że wiele było w tym niezrozumienia istoty miłości Boga i do Boga. Bardzo możliwe, że zostało to w jakiś sposób narzucone, czasami przez najbliższych (np. ojciec), a później powielane w dorosłym życiu. Zwraca moją uwagę zwrot: „ten ktory sie stara trzymac zasad religijnych”, a przecież nie o to chodzi w życiu chrześcijańskim. Chodzi o miłość. Tutaj jest konkretna sytuacja niezgody na staropanieństwo, na życie w samotności. Wyobrażam sobie taką sytuację, że może kiedy chłopiec chciał ją wziąć za rękę ktoś powiedział, że to grzech. Kiedy znajomi szli na dyskotekę ktoś powiedział że to miejsce szerzenia się zła. Nie poszła do knajpy z kolegami i koleżankami na jedno piwo bo to przecież może być grzeszne. I tak został stworzony cały system zafałszowanych zakazów w imię bycia dobrym chrześcijaninem. A później oddalając się od świata już sama tworzyła dla siebie taką barierę „ochronną”, z jednej strony patrząca z góry na tych grzesznych, a z drugiej trochę nie pogodzona ze sobą. Przedstawiłem to za pomocą kilku prostych obrazów chociaż mógłby to być bardziej złożony proces. Napisałem, że ten smutek zrodził się we mnie po Mszy św bo zaraz na rozpoczęcie kapłan powiedział: obejmijmy modlitwą tych, którzy są poza kościołem. Ich życie jest ciemne, smutne i nieciekawe. Zupełna przeciwstawność do tego co mówiła ta kobieta.
Nie, nie, nie. Ewangelia nigdy nie była, nie jest i nie będzie złą nowiną. Alina naprowadziła mnie abym spojrzał w tym kontekście na własne życie. Niektórzy wiedzą, że czasem mocno pokręcone. Ale z całą mocą mogę stwierdzić, że zawsze kiedy próbowałem realizować je na swój, nie Boży sposób byłem zwyczajnie stratny. I to nie tylko w sferze emocjonalnej, moralnej czy duchowej, ale nawet w sferze materialnej.
Wielkim, dobrym przeżyciem była dla mnie dzisiejsza Msza św. Podczas podniesienia pojawiła się myśl, co też uczyniłem, aby wszystkie owoce tej Mszy św ofiarować w intencji tej osoby.

barmal - 22 Wrzesień 2013, 10:13

I to jest piękne we wspólnocie Kościoła,że modlimy się za siebie nawzajem. Też z radością obserwuję fakt,że intencja modlitwy za tych-co daleko pojawia się coraz częściej. ,,Bo nikt nie ma z nas tego, co mamy razem, każdy wnosi ze sobą to co ma najlepszego- a więc,żeby wszystko mieć potrzebujemy siebie razem-bracie , siostro ręka w rękę z nami idź!"
ElzbietaS - 22 Wrzesień 2013, 13:36

" Chodzi o miłość"
 Właśnie. Grzesznikom  nie zazdroszczę , tzn. tym którzy się grzechami nie przejmują . 
Jak to będzie  zobaczyć siebie tak jak nas widzi Bog i już nie moc nic zmienić ? Przed Nim, który kocha.
 Modlę się o świadomość grzechu. Im mniejszy tym gorszy bo staje się częścią mnie.
Modlę się o dostrzezenie każdej łaski . Myśle  sobie , ze być może moje życie byłoby  inne, gdybym je wszystkie dostrzegła .
Całkiem niedawno przegapiwszy jedna, z zapałem rzucilam się na przyjęcie innej. Ten zapał był potrzebny, zeby zobaczyć rąbek nieba. (Chodzi o pomoc niewidomej.)
"Bądź zimny albo gorący. "  

Alina - 22 Wrzesień 2013, 14:40

Kiedyś odkryłam coś bardzo dla mnie ciekawego. Dotarło do mnie, że nawet gdyby moich grzechów nie było lub prawie nie było , to i tak nie zmieni to faktu jakiejś grzeszności, którą czuję w sobie dość wyraźnie. Chodzi mi o wrodzony egoizm, który ujawnia sie mniej lub bardziej, ale po prostu- jest, skłonność do zazdrości, pychy, walki o siebie. Nieraz wydaje mi się, że jeśli mam mało grzechów to może dlatego, że nie miałam wystarczająco dużo do nich okazji, bo w jakiejś odmiennej sytuacji życiowej, w innych warunkach, wcale nie byłabym siebie taka pewna. Świadomość swojego grzechu i tego jak daleko mi do Czystości , Prawdy i Miłości Pana sprawia, że nieustannie potrzebuję Jego Miłosierdzia, a więc mogę doświadczać Jego Miłości . Jasne, że chciałabym widzieć to wszystko jeszcze lepiej i doświadczać głębiej.
Jednocześnie jestem przekonana, że świętość nie jest bezgrzesznością, bo skażona natura człowieka nie jest bezgrzeszna. Świętość jest darem z siebie dla innych w miłości.

Naprawdę fajne jest to co napisała Ela o wysiłku wkładanym w dostrzeganie łaski i o grzechach, które im mniejsze tym bardziej stają się częścią mnie. To ciekawe, muszę jeszcze o tym pomyśleć.

JurekS - 22 Wrzesień 2013, 17:35

"Modlę się o świadomość grzechu. Im mniejszy tym gorszy bo staje się częścią mnie. "

Bardzo mi się to podoba. Tzn to dostrzeżenie istoty zagrożenia. Rzeczywiście jest takie niebezpieczeństwo "oswajania" grzechu. Tak, że juz nie tylko go nie widzę, ale nawet nie staram się go zobaczyć.

" Świętość jest darem z siebie dla innych w miłości. " W tym jak w zwierciadle mogę oglądać swoją grzeszną naturę. Wtedy kiedy już powiem jak młodzieniec: "Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości..."

dbs - 23 Wrzesień 2013, 09:43

" Grzesznicy drwia sobie z zasad i korzystaja z zycia..."
w co wplata się przysłowie: "Bogatemu to i diabeł dziecko zakołysze".

JurekS - 23 Wrzesień 2013, 09:59

Pozwoliłem sobie Alino to zdanie:
Świętość nie jest bezgrzesznością, bo skażona natura człowieka nie jest bezgrzeszna. Świętość jest darem z siebie dla innych w miłości.
wrzucić na swój profil. Oczywiście w " ". Taka perełka nie może się zmarnować :)
Od razu parę "Lubię to" się pojawiło. Oczywiście nie chodzi o te polubienia, ale o to, że jest to czytane i o przekaz, który niesie to zdanie.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group