nasz DOM
www.netparafia.pl

MODLITWA w naszym DOMu - Prawdziwa radosc

Abuna Zygmunt - 15 Wrzesień 2013, 10:37
Temat postu: Prawdziwa radosc
Mam przekonanie, ze problem szczescia jest formacyjnie tak istotny , ze mimo iz moj wpis dzisiaj widnieje w Domu Wschodnim, to powtarzam go rowniez tutaj. Mam nadzieje, ze nikomu w ten sposob nie sprawiam przykrosci. Niniejszy tekst odwoluje sie do dzisiejszej Ewangelii o zagubionej owcy, zagubionej drachmie i zagubionym synu.

Zadziwiajacy jest akcent polozony na wymiar wspolnotowy w tych przypowiesciach, na zly i dobry sposob jej rozumienia i przezywania. Wszystko sprowadza sie do problemu PRAWDZIWEJ MILOSCI, ktora jest MILOSIERNA, w przeciwienstwie do milosci falszywej, ktora jest maskowanym egoizmem.
Prawdziwa natura radosci polega na jednosci. Tak po prostu jest, ze CIESZY JEDNOSC , a podzialy powoduja smutek. Bog i aniolowie nie dlatego sie ciesza, ze odzyskali to co utracili i maja teraz WIECEJ, ale dlatego ze dzieki temu iz odnalazl sie ten kto zginal, sa przez to BARDZIEJ razem . Chodzi zatem o BOZE MISTERIUM JEDNOSCI .Starszy brat widzial szczescie w tym aby ON MIAL WIECEJ, dlatego nie byl w stanie doswiadczyc szczescia - mial pretensje do ojca i brata, pozbawil sam siebie domu i bliskich, czul sie skrzywdzony, samotny, zdradzony...byl NIESPELNIONY JAKO CZLOWIEK . Mlodszy brat natomiast mial szczescie doswiadczyc tego co najwazniejsze – poznac prawdziwa milosc, te ktora ma Ojciec Niebieski do nas, swoich dzieci, dlatego przed nim otwarly sie drzwi prawdziwej RADOSCI , zaistnialo bowiem prawdziwe POJEDNANIE. Starszy syn nie chcial w tym pojednaniu uczestniczyc. Odwracajac sie od jednosci odrzucil jednoczesnie szczescie.

Alina - 15 Wrzesień 2013, 12:33

Najpierw czytając tekst Ojca i wprowadzenie do Ewangelii Ks. Przemka pomyślałam sobie, że my mamy jednak jakąś skazę na sercu, jakieś pęknięcie.
No bo czy rzeczywiście pragniemy tak bardzo powrotu grzesznika jak Pan ? , zwłaszcza gdy nie chodzi o kogoś nam specjalnie bliskiego, albo czy umiemy się cieszyć jak aniołowie z tego, że jest nas więcej i przez to czuć się bardziej RAZEM? Raczej wystarcza nam mniejsza lub większa grupa ludzi nam bliskich i jeśli pragniemy jedności to właśnie z tą ściśle określoną grupą. Coś więc jest z nami ciągle nie tak, coś niedobrego kryje się w ludzkim sercu.
O co tak nieustannie walczymy i czego boimy się stracić ? Czego zazdrościmy innym najbardziej, często nie uświadamiając sobie nawet do końca tej zazdrości lub jej w sobie nie akceptując . Często nawet ta zazdrość przybiera różne formy, bo chcemy ją uczynić znośną dla nas samych i nadać jej jakąś akceptowalną dla nas formę i sens.
Myśląc o tym dłużej, doszłam jednak do wniosku, że powód jest jeden i od wieków ten sam. Ciągle czujemy niedosyt miłości. Miłość to jest właśnie to "więcej", którego pragnął starszy brat. I choć może poszedł w swym pragnieniu złą drogą, to nie mogę powiedzieć, że go nie rozumiem. Raczej jest mi go żal. Człowiek stworzony na podobieństwo Boże pragnie Miłości największej, całkowitej i absolutnej. Rzadko jednak nasza wiara jest tak głęboka, że jesteśmy w stanie tak wielkiej Miłości ze strony Boga doświadczyć, choć przykłady świętych mówią, że jest to możliwe. Szukamy więc miłości u ludzi, niekiedy prawie żebrzemy o nią różnymi sposobami i nic dziwnego , że drugi staje się dla nas zagrożeniem. Z doświadczenia wiemy, że człowiek nie umie kochać, tak jak kocha Bóg, a więc jeśli ktoś dla nas ważny- kocha kogoś i jeszcze kogoś, to pewnie mnie będzie kochał mniej. Stąd niepewność, lęk i zazdrość, które rodzą się w sercu. Stąd tendencja do zamykania się w małych, znanych sobie grupach, stąd nieustanna walka o swoje miejsce, swoją pozycję. Jasne , że pozbawiamy się w ten sposób czegoś znacznie piękniejszego, ale wcale nie jest łatwo wyjść z błędnego koła, zwłaszcza jeśli uczucia i emocje górują nad tych co dość nieśmiało podpowiada rozum.
Ratunek jest raczej tylko jeden. Braki w miłości są bowiem zapewne brakami w wierze. Bóg dał nam wszystko , dał nam w Miłości swojego Syna i zapewne chce , abyśmy doświadczali Jego Miłości tej największej z możliwych . Tylko w Nim nasze serca mogą znaleźć ukojenie. Jeśli tego ukojenia ciągle nie znajdujemy, jeśli ciągle nie umiemy cieszyć się jak Pan i pragnąć jak On, to pewnie wciąż zbyt mała jest nasza wiara.

Abuna Zygmunt - 15 Wrzesień 2013, 12:55

Podzielam w pelni Alino to co mowisz. Nie robilbym tylko roznicy pomiedzy "mala grupa", a duza, bo nie o wielkosc grupy chodzi ale o SPOSOB odnoszenia sie do drugiego, czy moja milosc jest Boza , czy tez posesywna, egoistyczna, ktora chce MIEC zamiast chciec BYC.
Dorota Halasa - 15 Wrzesień 2013, 13:48

Czy moja milosc nie opiera sie na egoizmie polegajacym na checi posiadania i dominacji? Czy nie jesttylko zaslona do checi podporzadkowania sobie innych wedlug moich regul gry, ktore uwazam za jedyne sluszne? Czy swiadomie lub nieswiadomie nie zatapiam sie w samouwielbieniu? Czy nie czuje sie lepsza od innych i odcinam sie od osob, ktore sa mi niewygodne?
Czy nie zazdroszcze, ze inni potrafia robic cos czego ja nie umiem? Dlaczego nie dostrzegam, ze ja umiem cos innego i to, ze ktos robi cos inaczej w niczym nie umniejsza mojej misji i moich dzialan? Moze sie uzupelniamy, bo Bog powolal kazdego do czego innego?

To pytania, ktore przyszly mi do glowy po lekturze dzisiejszej Ewangelii

Alina - 15 Wrzesień 2013, 15:10

To są bardzo dobre pytania Dorota, i dość odważne. Myślę nawet , że gdyby każdy je sobie uczciwie postawił , to znalazłby coś dla siebie. Może też wtedy byłoby nam łatwiej naprawdę być RAZEM.
Ja jednak muszę nad tym pomyśleć, bo jednego do końca nie rozumiem. W każdym razie mam wrażenie, że Ojciec rozumie to lepiej.
Ojciec Zygmunt mówi, że chodzi nie tyle o "więcej" miłości co o nową jej jakość, a mnie ciągle wydaje się inaczej. Gdyby ktoś mnie spytał, czy moja miłość jest egoistyczna- dotychczas w pierwszym odruchu powiedziałabym, że nie, ale właśnie straciłam tą pewność. Bo ja też chcę więcej i więcej, a może to jednak błędna droga.
Wniosek jest jednak ten sam- konieczny wydaje się powrót do ŹRÓDŁA. Świętość jest jednak bardzo pociągająca. Święci mieli i mają w sobie Prawdziwą Miłość, a to ciągle jakby przed nami.

barmal - 15 Wrzesień 2013, 19:33

Wczoraj w drodze do Starego Sącza spiewaliśmy : Bo nikt nie ma z nas tego-co mamy razem....i to jest bardzo słuszne-pomyślałam wtedy także o naszym domu. Doświadczyłam także-jakby uznania-tam, gdzie się go nie spodziewałam i nie dbałam o nie.Dziś uczestniczyłam w odpuście przy Panu Jezusie Frasobliwym ze Strzygańca (opodal mamy działkę). W Limanowej rozpoczął się odpust u Matki Bożej Bolesnej-będzie trwał do następnej niedzieli, a w sobotę wyruszy piesza pielgrzymka z Nowego Sacza do limanowskiej bazyliki.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group