Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Środa, 19 września 2012
Autor Wiadomość
karino09
Ania


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 18 Wrzesień 2012, 23:31   Środa, 19 września 2012

19 WRZEŚNIA 2012
Środa

Wspomnienia: Św. Januarego; Teodora

http://brewiarz.katolik.p...eci/09-19a.php3
Dzisiejsze czytania: 1 Kor 12,31-13,13; Ps 33,2-5.12.22; J 6,63b.68b; Łk 7,31-35
(1 Kor 12,31-13,13)
Starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał. Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość.

(Ps 33,2-5.12.22)
REFREN:Szczęśliwy naród wybrany przez Pana

Sławcie Pana na cytrze,
grajcie Mu na harfie o dziesięciu strunach.
Śpiewajcie Mu pieśń nową,
pełnym głosem śpiewajcie Mu wdzięcznie.

Bo słowo Pana jest prawe,
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość,
ziemia jest pełna Jego łaski.

Błogosławiony lud, którego Pan jest Bogiem,
naród, który On wybrał na dziedzictwo dla siebie.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska,
według nadziei, którą pokładamy w Tobie.

(J 6,63b.68b)
Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem. Ty masz słowa życia wiecznego.

(Łk 7,31-35)
Po odejściu wysłanników Jana Chrzciciela Jezus powiedział do tłumów: Z kim więc mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci, które przebywają na rynku i głośno przymawiają jedne drugim: Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.

Źródło: http://mateusz.pl/czytania/2012/20120919.htm
 
 
Dorota Halasa
Dorota H


Miejscowosc: Tokio
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 06:56   

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.

Trudno tu cos dodac, bo to pelny opis milosci do Boga i do blizniego. Mozna tylko jej ciagle szukac i ja ciagle doskonalic, aby moc zobaczyc twarza w twarz. Jest to moje ulubione czytanie, na ktore zawsze czekam.
 
 
Dorota Halasa
Dorota H


Miejscowosc: Tokio
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 07:01   

Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.

Dzieci madrosci jest niestety malo i tak jest od czasow Chrystusa. Nie widac ich, bo nie szukaja poklasku, nie unosza się pychą; nie dopuszczaja się bezwstydu, nie szukaja swego, nie unosza się gniewem, nie pamiętaja złego; nie ciesza się z niesprawiedliwości, lecz współwesela się z prawdą. Wszystko znosza, wszystkiemu wierza, we wszystkim pokładaja nadzieję, wszystko przetrzymaja i wszystko przetrzymuja.
 
 
barmal


Miejscowosc: Nowy Sącz
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 07:59   

Dzieci-dzieci przymawiające jedne drugim.
_________________
BML
 
 
Alicja


Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 10:12   

Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość.

Czy na pewno trwają, czy na pewno wszystkie trzy, czy ta najważniejsza z nich może trwać bez tych dwóch?
Trzy koła ratunkowe na każdy dzień, taki jest mój osobisty do nich stosunek.
 
 
wiesia
wkaczor

Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 16:57   

Święty January, biskup i męczennik

Niewiele informacji zachowało się o świętym Januarym. Wiadomo, że urodził się około roku 270 i że był biskupem Benewentu. Według dokumentu z V w., kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan za cesarza Dioklecjana, został aresztowany jego diakon Sozjusz. January udał się do więzienia, aby go pocieszyć. Towarzyszyli mu diakoni: św. Festus i św. Dezyderiusz. Wszystkich aresztowano. Kiedy nie chcieli złożyć ofiary bożkom, namiestnik Drakoncjusz skazał ich na pożarcie przez dzikie niedźwiedzie w amfiteatrze.
Powleczono ich do miasta Puteoli. Przeciwko tak okrutnemu wyrokowi zaprotestowali: św. Prokul, diakon, i dwie osoby świeckie - św. Eutyches i św. Akucjusz - wszyscy zostali skazani na śmierć. Ponieważ byli obywatelami rzymskimi, nie mogli ginąć jak January i jego diakoni na arenie, ale zostali wyprowadzeni na rynek i tam ich publicznie ścięto. Bardzo dawne dokumenty liturgiczne dowodzą, że wszyscy ponieśli śmierć za wiarę tego samego dnia, tj. 19 września 305 r. Dokładniejsze badania wykazały jednak, że każdy męczennik poniósł śmierć na innym miejscu: January, Festus i Dezyderiusz - w Benewencie, Sozjusz - w Miseno, a Prokulus, Eutyches i Akucjusz - w Puteoli. Według jednego z podań dzikie zwierzęta nie chciały tknąć św. Januarego i dlatego karę wykonano przez ścięcie mieczem. Gdy ciało męczennika krwawiło po ścięciu głowy, jedna z chrześcijańskich kobiet miała zebrać do flakonika jego krew.
Relikwie św. Januarego przechodziły różne koleje. Biskup Neapolu, św. Jan I (+ 432), przeniósł je do katakumb neapolitańskich w pobliżu Puteoli, jak głosi kamień zachowany po dzień dzisiejszy. W latach 413-432 znajdowały się one w grobowcu pewnego znakomitego obywatela, który zamieniono na kaplicę. W roku 831 książę Benewentu, Sikone, po zdobyciu Neapolu zabrał relikwie Januarego do Benewentu i umieścił je w kościele Matki Bożej Jerozolimskiej. W roku 1154 król Wilhelm I dla bezpieczeństwa przeniósł je na Monte Vergine. Znaleziono je pod ołtarzem głównym w roku 1480 i w kilka lat potem (1497) przeniesiono do Neapolu, gdzie spoczywają do dzisiaj; św. January jest głównym patronem tego miasta. 25 lutego 1964 r. arcybiskup Neapolu, kardynał Alfons Castaldo, dokonał kanonicznego badania relikwii św. Januarego. Znaleziono napis, stwierdzający ich autentyczność.
Kilkakrotnie w ciągu roku w Neapolu powtarza się tzw. cud św. Januarego. Obok relikwii, blisko czaszki umieszczonej w relikwiarzu, znajdują się dwie hermetycznie zamknięte ampułki z zakrzepłą krwią Januarego. Na oczach pielgrzymów zakrzepła krew Świętego staje się płynna i pulsująca, jakby świeżo wylana. Zjawisko to jest notowane od XIV wieku. Kościół urzędowo o tym zjawisku się nie wypowiedział. Kilkakrotnie zaś ponawiane badania zdają się wskazywać, że fakt ten ma charakter nadprzyrodzony. O relikwiach św. Januarego tak napisał boloński kardynał Lambertini, przyszły papież Benedykt XIV: "Istnieje w Neapolu krew, która nie może doczekać się zmartwychwstania..."
W ikonografii św. January przedstawiany jest w stroju biskupim z paliuszem lub w tunice i płaszczu. Jego atrybutami są: fiolki z krwią w dłoniach aniołów, gałązka palmowa, korona, krzyż biskupi trzymany przez anioła, lwy u jego stóp, miecz.
(źródło: www.brewiarz.katolik.pl)
 
 
wiesia
wkaczor

Miejscowosc: Lublin
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 16:59   

Św. Józef z Kupertynu (1603-1663)

To jedna z najbardziej barwnych i niezwykłych postaci w zakonie franciszkańskim. Miał duże problemy z ukończeniem szkoły podstawowej, a później studiów. Jest patronem astronautów, lotników i studentów.

Józef Maria Desa urodził się 17 czerwca 1603 roku w Kupertynie, we Włoszech. Jego rodzice byli ludźmi ubogimi, prostymi oraz głęboko religijnymi. Biografowie podają, że w wieku 7 lat zapadł na ciężką chorobę, z której został cudownie uzdrowiony dzięki żarliwej modlitwie do Matki Bożej.
Już jako mały chłopiec modlił się w sposób nie tylko nad wiek dojrzały, ale też wyjątkowy. Często wpadał w stan wzruszenia, zachwytu i kontemplacji. Niekiedy działo się w zupełnie nieoczekiwanych miejscach - na podwórku, w czasie zabawy lub nauki w szkole. Ten niezwykły sposób modlitwy sprawiał, że Józef nie był rozumiany przez rówieśników i kolegów w szkole, a nawet przez swoich krewnych.
Nie miał zamiłowania ani zdolności do nauki, z dużymi problemami ukończył szkołę podstawową. Aby zarabiać na życie, zatrudnił się u szewca, jednak wkrótce porzucił to zajęcie, ponieważ sprawiało mu dużą trudność. Kiedy miał 17 lat poprosił o przyjęcie do zakonu franciszkańskiego, jednak spotkał się z odmową.
Niezrażony tym niepowodzeniem, zapukał do kolejnej furty, tym razem w klasztorze kapucynów. Ci przyjęli go z otwartymi ramionami, jednak po ośmiu miesiącach równie szeroko otworzyli mu drzwi, aby opuścił ich klasztor. Uznali, że Józef nie nadaje się do wykonywania żadnych zajęć praktycznych, nie potrafi nawet zmywać naczyń.
W 1625 roku po raz drugi zgłosił się do franciszkanów w klasztorze w Grotelli. Ci przyjęli go, ponieważ akurat wtedy brakowało im stajennego. Józef, pracując jako opiekun koni, stawał się powoli człowiekiem bardziej zaradnym i praktycznym. Przełożeni, widząc dokonujące się w nim zmiany, powierzali mu bardziej odpowiedzialne obowiązki.
Józef udowadniał codziennym życiem miłość do Kościoła i zakonu, był gorliwy, rozmodlony, surowo pościł i pracował nad sobą. Przełożeni zgodzili się, aby podjął studia teologiczne. Jednak nauka nigdy nie przychodziła mu łatwo, w czasie studiów tym bardziej. Ostatecznie ukończył je, stając się nie tylko dla franciszkanów przykładem i symbolem człowieka, który może zostać wielkim świętym, nawet jeśli mimo usilnych starań i chęci, nie był w nauce "orłem".
W 1628 roku przyjął święcenia kapłańskie. Do tego, który niegdyś życie w zakonie rozpoczynał jako pastuch, teraz zaczęli przybywać ludzie nawet z bardzo daleka, pragnąc aby stał się ich duchowym pasterzem i ojcem. Jednak wkrótce okazało się, że był to początek kolejnych problemów o. Józefa. Bóg obdarzył go niezwykłą wrażliwością na wszystko, co wiąże się z życiem religijnym.
W stan zachwycenia i kontemplacji wprawiał go dźwięk dzwonów kościelnych, widok obrazó religijnych, zapach kadzidła, wymawiane imię Chrystusa, Maryi lub świętych. To zachwycenie było niekiedy tak intensywne, że Józef w czasie modlitwy lewitował, czyli unosił się nad ziemię. Z tego stanu mogło go wyprowadzić jedynie polecenie przełożonego. Istnieje siedemnaście udokumentowanych przypadków lewitacji Józefa.
Zdarzało się, że Józef modląc się z zakonnikami w kaplicy klasztornej, nagle unosił się i zastygał nieruchomo w powietrzu. Innym razem, kiedy odprawiał mszę św., ku zaskoczeniu wszystkich, wzbił się w górę, wydając okrzyki pełne zachwytu i radości, po czym "lądował" na ołtarzu. Nic dziwnego, że ten niezwykły charyzmat wzbudzał u współbraci i wiernych nie tyko podziw.
Święte Oficjum, czyli ówczesna Kongregacja Nauki Wiary, postanowiła zbadać przypadek tego niezwykłego zakonnika. Ostatecznie orzeczono, że źródło jego zachowania jest nadprzyrodzone i pochodzi od Boga. Papież Urban VIII, chcąc poznać Józefa osobiście, zaprosił go siebie. Zakonnik przed spotkaniem z papieżem "nie planował" uniesienia religijnego. Jednak kiedy zobaczył następcę św. Piotra, tak bardzo się ucieszył, że radość tę wyraził w sobie właściwy sposób. W zachwycie uniósł się nad ziemię. Urban VIII potwierdził lewitacje Józefa jako szczególny dar Boży.
Wielu ludzi, kierowanych głównie ciekawością, zaczęło przybywać nie tyko z Włoch, ale nawet z innych krajów, aby na własne oczy zobaczyć "latającego zakonnika". Doprowadzało to do dezorganizacji życia w klasztorze i burzyło porządek w czasie mszy św. Dlatego zakazano mu publicznego sprawowania mszy św., zabroniono udziału w modlitwach wspólnotowych w kaplicy i spożywania posiłków razem z innymi zakonnikami.

Wspomnienie liturgiczne św. Józefa przypada 19 września.


(źródło: www.franciszkanie.pl)
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 19 Wrzesień 2012, 20:00   

Dzieki Wiesiu ! Mysle ze masz specjalne fory u swietych ! U nas tez, co nie znaczy, ze jestesmy swieci.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group