Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» NastÄ™pny temat
KIEROWNICTWO DUCHOWE CZY POMOC TERAPEUTYCZNA?
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
WysÅ‚any: 15 Marzec 2015, 16:44   KIEROWNICTWO DUCHOWE CZY POMOC TERAPEUTYCZNA?

http://dominikanie.pl/201...-terapeutyczna/
KIEROWNICTWO DUCHOWE CZY POMOC TERAPEUTYCZNA?

Nie zbudujê dojrza³ej wiary, je¿eli o niej nie rozmawiam. Chrystus te¿ nie pisa³ ksi±¿ek, tylko rozmawia³.

Z ks. Krzysztofem Grzywoczem rozmawiaj± Pawe³ Kozacki OP i Wojciech Prus OP:

Kim jest kierownik duchowy? Powiedzia³e¶ mi przed rekolekcjami dla kleryków w Opolu, ¿ebym pamiêta³, ¿e ¦l±zacy s± jak diesle i trzeba, jak z silnikiem, powoli ich rozgrzewaæ. Czy kierownik duchowy przypomina mechanika samochodowego?
Trudno podaæ jedn± definicjê. W sposób prosty powiedzia³bym – kto towarzyszy, wchodzi w dialog w sprawach wiary, modlitwy, Boga. Mam za³o¿enie oparte na filozofii dialogu, która przez Rosenzweiga, Bubera, Levinasa, Tischnera sta³a siê mi bliska od czasu studiów, ¿e ¿ycie rozwija siê w dialogu. I nie tylko ¿ycie psychiczne – bo nie mo¿na wychowaæ syna, nie rozmawiaj±c z nim.

Wiara ro¶nie w spotkaniu. Towarzyszenie w jej rozwoju, wchodzenie w dialog nazywam ogólnie kierownictwem, towarzyszeniem duchowym. Potem mo¿na definicjê zawê¿aæ. Pozosta³bym jednak na p³aszczy¼nie ogólnej, bo pozwala dostrzec, ¿e kierownikiem duchowym mog± byæ rodzice. Tak¿e babcia, która pyta, co by³o na roratach, i wnuczek jej opowiada. Dzisiaj zawê¿a siê rozumienie kierownictwa do osób szczególnie przygotowanych.

Mo¿na siê z tym zgodziæ, ale pokaza³bym najpierw definicjê ogóln±. Kierownik duchowy rozmawia ze mn± o wierze. Dzi¶ czêsto poszukuje siê psychoterapii czy kierownictwa duchowego z braku dialogu. Za ma³o jest zwyczajnej rozmowy o prze¿yciach, do¶wiadczeniach i k³opotach. Rzadko te¿ rozmawia siê o ¿yciu duchowym.

Wiêcej rozmów w rodzinach zmniejszy³oby potrzebê kierownictwa duchowego?
Nasilenie potrzeby kierownictwa wi±¿ê z g³odem spotkania i dialogu. Podobnie w psychoterapii – ludzie mówi±, ¿e pierwszy raz kto¶ z nimi tak rozmawia. Nie ocenia, interesuje siê, nie wyci±ga szybko wniosków. Dla wielu spotkanie z kierownikiem duchowym jest pierwsz± rozmow± o wierze.

Nie kierownik jest do zbawienia koniecznie potrzebny, tylko rozmowa o Bogu?
Tak, bo cz³owiek rozwija siê w dialogu. Je¿eli nie rozmawiam o wierze, nie rozwija siê ¿ycie duchowe. Chrystus nie pisa³ ksi±¿ek, tylko rozmawia³. Pozwala³ sobie zadawaæ pytania i odpowiada³. Wchodzi³ w dialog. Podobnie Sokrates, mój najwiêkszy autorytet w filozofii. Zasadniczo nic nie napisa³, uczy³ poprzez dialog. Nie zbudujê dojrza³ej wiary, je¿eli o niej nie rozmawiam. Mogê co najwy¿ej stworzyæ religijne iluzje.

Czê¶ciowo rolê kierownika duchowego mo¿e wiêc odegraæ wspólnota?
Podobnie jak przyjaciel, wspó³brat, z którym rozmawiam o ¿yciu duchowym.

Czy od kierownika duchowego nie wymaga siê jednak wiêkszego do¶wiadczenia?
Istnia³o od pocz±tku chrze¶cijañstwa bardziej zawê¿one pojêcie kierownictwa duchowego, oparte na relacji mistrz – uczeñ. Zw³aszcza na chrze¶cijañskim Wschodzie kierownik duchowy by³ mistrzem. Musia³ te¿ byæ ¶wiêtym, mieæ do¶wiadczenie mêdrca. I nie by³o wiêkszej rado¶ci, jak znale¼æ mistrza. By³ jak lekarz, terapeuta, który uzdrawia grzech – chorobê, ale te¿ nauczyciel daj±cy rady.

Symeon Nowy Teolog, jeden z najwiêkszych bizantyñskich autorów mistycznych, pokazywa³ dwie sukcesje, dwa sposoby dziedziczenia w Ko¶ciele – sukcesjê biskupów i sukcesjê mistrzów – ¶wiêtych. Niekiedy siê one spotykaj±: biskup mo¿e byæ ¶wiêtym mistrzem. Istnieje sukcesja ¶wiêtych kierowników duchowych – mistrz rodzi siê przy mistrzu. Mo¿na tu znale¼æ analogiê do psychoterapeuty – musi siê narodziæ przy psychoterapeucie, skoñczyæ kurs prowadzony przez kompetentnych ludzi.

Ale nie ma rytu przekazania sukcesji mistrzów duchowych?
Bo to charyzmatyczna sukcesja, cicha, w cieniu sukcesji hierarchicznej. Wed³ug Symeona te dwie sukcesje id± ca³y czas obok siebie. Brakuje dzisiaj kierowników duchowych rozumianych jako mistrz. Czêsto kto¶ taki nauczy³ siê dobrego s³uchania na warsztatach komunikacji. Nie jest ingeruj±cy, nie wyg³asza ¿adnych konferencji, zak³adaj±c, ¿e s³owo jest w cz³owieku, który przyszed³, a s³uchanie pomo¿e je wydobyæ..
.........

...Kap³ani, którzy amatorsko korzystali z psychologii, wywo³ali zgrozê moich znajomych terapeutów. Przeczytali kilka ksi±¿ek, rozkrêcali cz³owieka na czê¶ci i nie potrafili z³o¿yæ. Obawiam siê wezwania do korzystania z psychologii rzuconego tak ogólnie.
Ko¶ció³ oczekuje od ksiêdza, wychowawcy, duszpasterza, ¿e bêdzie korzysta³ z owoców zdrowej psychologii. Co nie znaczy, ¿e ma byæ psychoterapeut±. Jestem przeciwnikiem, podejmowania przez ksiê¿y obowi±zków terapeuty w ¶cis³ym znaczeniu tego s³owa.

Po co? Z terapeutami, dziêki Bogu, nie jest tak ¼le. Mamy za to bardzo ma³o dobrych kierowników duchowych w Polsce. Jest zbrodni±, gdy duchowny bawi siê w terapeutê, podobnie jakby bawi³ siê w chirurga. Nietrudno wzi±æ skalpel i otworzyæ cz³owieka – o, tu siê co¶ z w±tróbk± dzieje! Ale co dalej?

Korzystanie z zasad dobrej psychologii znaczy, ¿e uczysz siê na przyk³ad techniki s³uchania, m±drego zadawania pytañ. Potrafisz my¶leæ ca³o¶ciowo, wi±¿esz fakty. Wyczuwasz mechanizmy, które mog± mieæ wp³yw na sytuacjê cz³owieka. Je¿eli kto¶ wymaga psychoterapii, mo¿esz poprosiæ, ¿eby poszed³ do terapeuty i bêdziesz móg³ wspó³pracowaæ. Ca³kowicie zgadzam siê z Freudem, ¿e wszyscy mog± byæ terapeutami, ale nie ksiê¿a.

Freud tak mówi³?
On tak mówi³, bo nie lubi³ ksiê¿y, ale ja siê z jego zdaniem zgadzam. Chcia³em byæ ksiêdzem, dlaczego mam zmieniaæ powo³anie? Ja bym nigdy nie poszed³ do ksiêdza, który jest psychoterapeut±. Nigdy nie bêdzie tak dobrze przygotowany jak ludzie ¶wieccy. Pytanie dlaczego chce byæ psychoterapeut±.

Warto natomiast siê dokszta³caæ, ¿eby lepiej rozumieæ siebie i mieæ narzêdzie, które pomaga w rozmowach. Wiedzieæ na przyk³ad, co to jest przeniesienie, przeciwprzeniesienie i nie daæ siê wpu¶ciæ w manipulacjê. Wielu ludzi wybiera sobie okre¶lonego kierownika, ¿eby w³a¶nie siê nie zmieniaæ. Dlaczego kobieta wybiera najm³odszego, najprzystojniejszego wikarego, a nie starego proboszcza bez dwóch zêbów z przodu, który ma wiêcej do powiedzenia o Panu Bogu? Je¿eli wikary nie wie o przeniesieniu, o przeciwprzeniesieniu, to siê zakopie.

Jestem natomiast za tym, ¿eby ksiê¿a wspierali ¶rodowisko psychoterapeutów. I ¿eby organizowaæ spotkania interdyscyplinarne, gdzie wspólnie siê omawia problemy konkretnych osób.

¯eby siê uczyæ, gdzie jest psychiczne, gdzie jest duchowe?
¯eby czerpaæ ze swego bogactwa, ¿eby terapeuci i psychiatrzy czerpali od teologów wiedzê na temat cz³owieka. Psychoterapia bez wymiaru duchowego jest nieprawdziwa. Cz³owiek jest istot± duchow± i wy³±czenie tego jest k³amstwem, a k³amstwo nerwicuje. Jako kierownik duchowy nie muszê byæ terapeut±, ale zak³adam, ¿e ten wymiar istnieje, nie podwa¿am go. Inaczej wprowadzi³bym kogo¶ w z³± duchowo¶æ.

Nie lubiê ksiê¿y, którzy podwa¿aj± terapiê czy psychologiê, mówi±c – psycholodzy sami maj± problemy, to po co terapia. Pan Bóg dzia³a przez psychologów i przez dobrych psychoterapeutów czêsto bardziej ni¿ przez ksiê¿y. Niekiedy pewn± przedpracê terapeutyczn± mo¿e wykonaæ dobry ksi±dz. To sugeruje ¶wiêty Ignacy Loyola.

Pierwszy etap jego rekolekcji dotyczy porz±dkowania uczuæ. Ksi±dz mo¿e pomóc przej¶æ ten etap, je¿eli sprawa nie jest bardzo powa¿na. Gdy kto¶ przychodzi bez czapki w zimê, mogê powiedzieæ: Panie Józku, czapkê w zimê to dobrze jest ubraæ przy minus piêtna¶cie. Lepiej jednak mieæ pewn± wiedzê, ¿eby zrozumieæ, czy chodzi tylko o czapkê czy o co¶ wiêcej. Je¿eli cz³owiek potrzebowa³by g³êbokiej terapii, nie pcha³bym siê do tego.

Jak by¶ stre¶ci³ cztery tygodnie rekolekcji Ignacego z Loyoli?
Powiem, jak je rozumiem – choæ mo¿e niektórzy jezuici by mnie tutaj ¶cigali. Pierwszy tydzieñ jest etapem terapeutycznym. Oczyszczania ludzkich iluzji na temat Boga, w³asnego ¿ycia, zobaczenia kondycji ludzkiej, bo je¿eli ¶wiat³o ma pa¶æ przez witra¿ do pokoju, muszê najpierw umyæ okno. Drugi tydzieñ zwi±zany jest z przyj¶ciem Chrystusa. To dopuszczanie Boga, który wchodzi przez czysty witra¿. Trzeci i czwarty dotycz± wewnêtrznej dynamiki relacji z Bogiem, bo ta wiê¼ ma te¿ wymiar cierpienia i bólu.

Rekolekcje pierwotnie s³u¿y³y, ¿eby wybraæ drogê ¿ycia. Ten pierwszy tydzieñ porz±dkuje to, co przeszkadza w wyborze. W drugim wybierano, ale jeszcze nie realizowano. Dopiero na koñcu, zobaczywszy, ile bêdzie w wyborze cierpienia i rado¶ci, mo¿na realizowaæ decyzjê.

S³ynna terapeutka, Verena Kast mówi, ¿e problemem ma³¿onków jest nieliczenie siê z cierpieniem przy wchodzeniu w ma³¿eñstwo. Cierpienie jest potem zwiastunem konfliktów i czego¶ nieudanego. To g³ówny powód rozczarowañ ma³¿eñskich. Ignacy dawa³ trzeci tydzieñ, ¿eby odkryæ, ¿e droga z Chrystusem to nie pla¿owanie w Saint–Tropez.

Gdyby cztery lata prowadziæ kogo¶ duchowo, pierwszy rok móg³by byæ antropologiczny. Jako kierownik mogê unie¶æ, ¿e bêdziemy rozmawiali o sprawach ludzkich. Kto¶ mówi: „Nie mam przyjació³, czujê siê samotny” i nie mogê mu powiedzieæ: „Pan Jezus ciê kocha”. Kierownictwo duchowe jest wiêc po¶rednio terapi±, bo ludzkiego elementu nie da siê unikn±æ nawet na etapie trzeciego i czwartego tygodnia. Ale je¶li problemy pierwszego tygodnia mia³by trwaæ cztery lata, lepiej wys³aæ do terapeuty.

Co oznacza greckie „terapeo”?
Oznacza „uzdrawiaæ”. Nie da siê zupe³nie unikn±æ tego w±tku w kierownictwie duchowym. ¦wiêty Augustyn powiedzia³, ¿e poprzez ludzkie dochodzimy do tego, co boskie. I to ludzkie jest terapeutyczne. G³êboka wiedza psychologiczna mo¿e pomóc, co nie oznacza, ¿e jako ksi±dz mam byæ terapeut±. Dobrze jednak, ¿eby wychowawcy, kierownicy duchowi, szkolili siê psychologicznie. Lepiej wtedy s³u¿±.

A powiedzia³by¶ ksiêdzu, który pe³ni pos³ugê ojca duchownego: „By³oby dobrze, ¿eby ksi±dz przeszed³ swoj± terapiê”?
Nie bêdzie, mam nadziejê, ekshibicjonizmem, jak powiem, ¿e zanim zosta³em ojcem duchownym w seminarium, prze¿y³em w³asn± terapiê. To jedna z lepszych inwestycji mojego ¿ycia. Pewien do¶wiadczony kierownik duchowy poleci³ mi, ¿ebym zrobi³ najpierw porz±dek sam z sob±, by nie przenosiæ na ludzi w³asnych problemów. Wykszta³cenie terapeutyczne uczy pokory. Cz³owiek jest o wiele bardziej skomplikowany, ni¿ mi siê wydaje, dlatego trzeba uszanowaæ tajemnicê. Ka¿demu kierownikowi duchowemu radzi³bym przej¶æ terapiê.

Terapia pokazuje zniewolenia, emocjonalne uwik³ania i nagle nie wiadomo, co to jest grzech. Czy nieunikniony jest k³opot z rachunkiem sumienia?
Trudne zagadnienie grzechu. Czêsto istnieje poczucie winy zastêpczej. Wkurza mnie na przyk³ad, ¿e wyrzuci³em chusteczkê za wcze¶nie, a mog³em j± u¿yæ jeszcze raz. Mogê siê skoncentrowaæ na tej chusteczce, wszystko ni± przes³oniæ, ale terapeuta zapyta: „Dlaczego siê pan przejmuje takimi rzeczami?”. Je¿eli nie pójdê w g³±b i na tym siê zatrzymam, mogê mieæ problem z zobaczeniem grzechu. Terapia czasami odbiera grzechy zastêpcze, wyolbrzymione, ¿eby nie zobaczyæ g³êbszych spraw.

Terapia rozmontowuje takie konstrukcje?
Wprowadza w niepokój etyczny. Misterne konstrukcje etyczne pe³ni± niew³a¶ciw± rolê, zas³aniaj± g³ówne problemy. Zazdro¶æ na przyk³ad. Kto¶ mówi w konfesjonale: „By³am zazdrosna o mê¿a”. A terapeuta powie: „I có¿ w tym z³ego? S³usznie, to znaczy, ¿e pani go kocha”. Albo: „Z³o¶ci³am siê na mê¿a”. „Dziêki Bogu” – powie terapeuta i ma racjê. „Z³o¶æ to zdrowa reakcja”.

Je¿eli kto¶ na takim poziomie ma u³o¿on± etykê, co¶ mu siê burzy. Kierownik duchowych powinien wej¶æ w takim w³a¶nie momencie. I poszukaæ z cz³owiekiem nowego spojrzenia na odpowiedzialno¶æ moraln±. Grzech jest bardzo zwi±zany z mi³o¶ci±. Je¿eli kto¶ nie potrafi kochaæ, ma problemy z grzechami, bo grzech to ¶wiadome i dobrowolne odmówienie mi³o¶ci. Kto nie potrafi kochaæ, nie bêdzie grzeszy³. Pope³ni wiele z³ych czynów, ale grzechów nie. Dobra terapia mo¿e szybko ods³oniæ naiwne koncepcje grzechu. A je¿eli zabraknie kierownika duchowego, cz³owiek stwierdzi, ¿e grzech nie istnieje, wiêc czego ten Ko¶ció³ siê czepia.

W tym momencie dobrze spotkaæ siê z ksiêdzem, który nie wywo³a poczucia winy. Musia³by mieæ sam te sprawy pouk³adane!
Ksi±dz mo¿e te¿ wyolbrzymiaæ jaki¶ grzech, przyczepiæ siê jak rzep do psiego ogona i nie widzieæ innych rzeczy. Wyolbrzymia siê na przyk³ad kwestie zwi±zane z szóstym przykazaniem, jakby szóste by³o na pierwszym miejscu. I potem jest fama, ¿e sprawy seksualne s± najwa¿niejsze na ¶wiecie. Idziesz do spowiedzi, masz dziesiêæ grzechów, w tym jeden problem seksualny i ksi±dz ci dok³adnie w to wystrzeli lup±. Czemu ksi±dz o to pyta, jakby to by³o najwa¿niejsze?

Kto¶ zmaga siê z niechêci± pój¶cia na mszê, niemo¿no¶ci± modlitwy i dziêki terapii widzi, ¿e przyczyn± jest apodyktyczny ojciec, brak mi³o¶ci w domu. To nie s± grzechy, tylko konsekwencje ¿ycia w rodzinie?
Mo¿e zobaczyæ, co w jego ¿yciu zdeterminowa³o wiarê. Dobry kierownik duchowy pomo¿e pój¶æ dalej i odkryæ, ¿e to nie determinuje ostatecznie relacji z Bogiem. Bêdzie ciê¿ko pracowa³ nad pytaniem, czy rzeczywisto¶æ Boga jest tworem subiektywno¶ci czy istnieje niezale¿nie. To moje oczy widz± krzywo, ale ¶wiat nie jest krzywy.

Je¿eli porz±dkuje siê strona psychiczna, cz³owiek dojrzewa do wyboru. Móg³by z kierownikiem zapytaæ o wybór mi³o¶ci Boga.
Mo¿na pokazaæ, ¿e istnieje wybór i podprowadziæ do niego, jak w drugim tygodniu ignacjañskich rekolekcji. „Wo³anie króla” – wo³a ciê ¶wiat obiektywny, który jest niezale¿ny od twojego. Mo¿e jeszcze d³ugo bêdziesz niós³ w³asny, pêkniêty ¶wiat subiektywnie, ale wo³a ciê Kto¶ istniej±cy realnie, i mo¿esz dokonaæ wyboru. Ignacy mówi: „Dokonaj wyboru!”.

Czêsto osoby duchowne czy zakonne, przechodz±c terapiê, odkrywaj± swoj± niedojrza³o¶æ i chc± odej¶æ. Dlatego pojawiaj± siê i takie g³osy: „Nie wysy³aj na terapiê, bo wszystkie siostry, które posz³y, odesz³y”. Podesz³y pod wybór, którego wcze¶niej nie by³o. Pozostaje pytanie, dlaczego nie pozostawiono w formacji mo¿liwo¶ci wyboru. Dlaczego w domu nie mówiono dzieciom „masz prawo wyboru”, tylko „musisz”. Nic nie musisz!

Czy Pan Bóg dzia³a przez choroby? Kto¶, dokonuj±c wyboru ¶lubów wieczystych, by³ w stanie nieuporz±dkowanych emocji – czy Pan Bóg go powo³a³?
Ka¿d± sytuacjê trzeba by zobaczyæ osobno. Nie mówiê tak ani nie. Dla Boga choroba nie jest przeszkod±, ale trzeba byæ ostro¿nym, by nie usprawiedliwiæ niez³ych ³ajdactw. Trzeba rozeznaæ. Pod wp³ywem terapii ludzie staj± przed dojrzalszym wyborem duchowym, co¶ siê w nich oczyszcza. Mogliby tak dalej ¿yæ, ale by³oby to kalekie.

Kto¶ mówi o zakonie: „Wst±pi³em z lêku, z ucieczki przed ¶wiatem, przed kobiet±”. Nagle widzi g³êbiej i to nie jest naiwne. To jest kryzys, w znaczeniu starego greckiego s³owa – przeci±æ, rozdzieliæ. Chrystus jest kryzysem, bo nie przyszed³ przynie¶æ pokoju, ale rozdzia³. Rozbiæ pozory jedno¶ci.

Niemcy maj± ciekawe s³owo wyja¶niaj±ce pojêcie kryzysu – Scheidung. Jest Scheidung – rozdzielenie, ¿eby potem by³o Unterscheidung – rozró¿nienie i wreszcie Entscheidung, czyli wybór, rozstrzygniêcie. Sensowna terapia demontuje niedojrza³y system osobowo¶ci, zbudowany na przyk³ad na sformu³owaniu: „mê¿czyzna ma zawsze racjê” albo „dzieci g³osu nie maj±”. Rozbijam to, robiê Scheidung, ¿eby mog³o byæ Unterscheidung – rozró¿nienie i ¿eby dokonaæ wyboru, czy chcê tkwiæ w starym systemie, w którym dzieci nie maj± g³osu a Bóg nie daje ¿adnego wyboru, bo zawsze karze za wszystko, czy wybieram nowy, prawdziwszy obraz Boga?

Kim jest w tym procesie kierownik duchowy?
Pomaga prze¿yæ kryzys terapeutyczny. Towarzyszy, kiedy dokonuje siê rozeznanie, rozciêcie i podprowadza pod wybór. Zdarza siê czêsto w krajach zachodnich, ¿e ludzie poddani terapii, nie maj±c kierowników duchowych, gubi± siê w wierze. Terapeuci czêsto mnie pytaj±: czy rzeczywi¶cie tak uczycie w Ko¶ciele? Kto¶ powie: „Po¿±dliwie spojrza³em na kobietê” i sugeruje, ¿e nie wolno mieæ seksualnych pragnieñ. Ko¶ció³ tak nie uczy, tylko ten kto¶ tak rozumie zdanie Biblii, gdzie mowa o spogl±daniu na kobiety.

To jak je nale¿y rozumieæ?
Mam prawo do pragnieñ seksualnych, nie s± czym¶ z³ym. Odpowiedzialno¶æ moralna pojawia siê dopiero, gdy jest decyzja, jaki¶ wybór, a nie na poziomie uczuæ. Dlatego terapeuci powinni mieæ minimaln± wiedzê teologiczn±, na przyk³ad dwuletni podstawowy kurs z teologii. ¯eby nie dawali sob± manipulowaæ. Kto¶ mówi, ¿e masturbacja jest zawsze grzechem ciê¿kim. Gdzie to jest napisane? Wiadomo, ¿e ka¿dy terapeuta to podwa¿y. Ko¶ció³ tak nie naucza! Wchodzê wtedy w rolê nauczycielsk± jako kierownik i pytam, gdzie to jest napisane.

Widaæ, jak wa¿ne, ¿eby ksiê¿a, katecheci studiowali teologiê i czytali Katechizm.
Dlatego jestem olbrzymim zwolennikiem wspó³pracy, mo¿e przynie¶æ zbawienny skutek. W Krakowie mamy takie spotkania od lat. Psychiatrzy maj± niekiedy du¿e luki w teologii moralnej, w sprawach dogmatycznych. I na odwrót, ksiê¿a maj± elementarne braki wiedzy psychologicznej. Czêsto kompromituj±ce, niedopuszczalne!

Jakim obrazem by¶ podsumowa³ nasz± rozmowê?
Kierownik duchowy ma byæ jak gumka od dresu. Musi siê naci±gaæ, nie mo¿e byæ sztywny. Jak jest za mocna, zostawia ¶lad albo siê zerwie. Nie ma siê zerwaæ, tylko odci±gn±æ i wróciæ, dostosowaæ do osoby. W kierownictwie spotyka siê wiele dziedzin: i filozofia, i psychologia, i wielka teologia, i w³asne do¶wiadczenia. Kierownictwo duchowe jest fascynuj±ce. Nie dziwiê siê, ¿e Sokrates rozmawia³.

Dlaczego ksiê¿a uciekaj± i id± w administracjê, karierê eklezjaln±, budownictwo?
£atwiej pój¶æ w sprawy gospodarcze, ni¿ byæ mistrzem duchowym, rozmawiaæ, mieæ na to czas. Niektórzy uciekaj± od w³asnych problemów, nie maj± odwagi siê nimi zaj±æ. Ka¿d± sprawê bada³bym osobno. Absolwenci naszego seminarium czêsto mówi±, ¿e najcenniejsz± rzecz± by³o kierownictwo duchowe. A jak kto¶ nie ma takiego do¶wiadczenia? Nigdy nie widzia³ lwa, to jak bêdzie zachêca³ do ogl±dania go?

Jest tylu ksiê¿y i brakuje kierowników duchowych!?
W szerokim pojêciu kierownikiem powinien byæ ka¿dy rodzic. Patrz±c jednak przez pryzmat tradycji ¶wiêtych mistrzów duchowych, nie ma ich zbyt wielu. Mistrzów, którzy sami siê modl± i s³uchaj± s³owa Bo¿ego. Podaj± rêkê i mówi±: „Chod¼, poka¿ê Ci drogê”.

Wracaj±c raz jeszcze do analogii ze ¶wiatem psychoterapeutycznym, mogê powiedzieæ, ¿e najwiêksi terapeuci, jakich spotyka³em, to by³y osobowo¶ci. Patrzenie na nich by³o terapeutyczne. Spotkanego w Krakowie Toma Andersena do dzi¶ wspominam. To osoba jest terapeut±, nie metoda.

Eva Roine, norweska terapeutka, powiedzia³a: Je¿eli ksi±dz nie wierzy, ¿e historia osoby, z któr± ksi±dz rozmawia, jest ¶wiêta, niech ksi±dz da tej osobie ¶wiêty spokój. Ksi±dz musi wierzyæ, ¿e siedzi przed osob±, której historia jest ¶wiêta. Powiedzia³a to terapeutka, nie osoba duchowna. Ksi±dz musi wierzyæ! Wierzê, je¿eli sam w tym ¶wiecie ¿yjê. A nie uwierzysz, je¿eli nie uznasz, ¿e twoja historia jest ¶wiêta.

Tekst ukaza³ siê w miesiêczniku „W drodze” 2/2007.
 
 
EwaH
Ewa Hajda


Miejscowosc: Bytom
WysÅ‚any: 15 Marzec 2015, 21:11   

dziêkujê Zosiu za podsuwanie ciekawych tekstów. Na tej samej stronie dominikanów jeszcze dobry tekst o spowiedzi O. J. Pydy.
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
WysÅ‚any: 16 Marzec 2015, 08:42   

Doskonaly wywiad, do tego formalnie nie nudzi systemem : pytanie, odpowedz, pytanie, odpowiedz. Tutaj czuje sie rozmowe, ale jednoczesnie jest ona plynnym wykladem.
 
 
WyÅ›wietl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie mo¿esz za³±czaæ plików na tym forum
Nie mo¿esz ¶ci±gaæ za³±czników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group