Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Św. Alfons Maria de Liguori - Wysławianie Maryi
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 23 Maj 2017, 04:50   Św. Alfons Maria de Liguori - Wysławianie Maryi

http://www.opoka.org.pl/b...yslawianie.html
Św. Alfons Maria de Liguori
Wysławianie Maryi


Wysławianie Maryi jest świadectwem maryjnej duchowości XVIII wieku. Jako wybitny duszpasterz św. Alfons sprzeciwił się silnym w tamtym czasie religijnym prądom myślowym, które utrudniały, a niekiedy wręcz zamykały prostym ludziom drogę do Boga. Jego mariologia była swego rodzaju protestem i „odtrutką” na to wszystko, co uważał za błędne i niebezpieczne dla wiary. Nieprzemijającą wartością książki jest pełna synowskiej miłości pobożność maryjna autora, który należy do najgorliwszych czcicieli Matki Bożej w historii Kościoła.

fragment książki:
ROZDZIAŁ II
Życie, słodyczy
1. Maryja jest naszym życiem, bo wyjednuje nam przebaczenie grzechów

Ażeby należycie zrozumieć powód, dla którego Kościół święty każe nam nazywać Maryję naszym życiem, trzeba rozważyć, że jak dusza daje życie ciału, tak łaska Boża udziela życia duszy. Duszę pozbawioną łaski nazywamy wprawdzie żyjącą, ale w rzeczywistości jest ona martwa, jak to powiedziano w Księdze Apokalipsy: Masz imię, które mówi, że żyjesz, ale jesteś umarły (Ap 3, 1). Ponieważ zaś Maryja swym wstawiennictwem wyprasza dla grzeszników łaskę, udziela im więc życia. Posłuchajmy, jakie słowa wkłada Kościół święty w usta Maryi, stosując do Niej następujące słowa z Księgi Przysłów: Znajdzie mnie ten, kto mnie szuka (Prz 8, 17). Którzy się do mnie uciekają, z pewnością mnie znajdą, albo – jak podaje tłumaczenie greckie 1 – znajdą łaskę. Uciekać się do Maryi znaczy więc to samo, co znaleźć łaskę Bożą. Dlatego nieco dalej czytamy: Kto mnie znajdzie, ten znajdzie życie i uzyska łaskę u Pana (Prz 8, 35). Słuchajcie – woła św. Bonawentura, komentując te słowa – słuchajcie, którzy pragniecie Królestwa Bożego: czcijcie Dziewicę Maryję, a znajdziecie życie i wieczne zbawienie (…).

Dlatego słusznie upomina nas św. Bernard: Szukajmy łaski, i szukajmy jej przez Maryję. Jeśli przez grzech straciliśmy łaskę Bożą, starajmy się ją odzyskać, ale szukajmy jej za pośrednictwem Maryi. Albowiem jeśli ją zgubiliśmy, Maryja ją znalazła. Dlatego ten święty nazywa Maryję „Tą, która znalazła łaskę”. Powiedział to na nasze pocieszenie Archanioł Gabriel, który rzekł do Dziewicy: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga (Łk 1, 30). Jednak jeśli Maryja nigdy nie była pozbawiona łaski, jakże mógł Archanioł powiedzieć, że ją znalazła? (…) Ponieważ zaś Ona była i będzie zawsze miła Bogu, jeżeli się więc do Niej uciekamy, to z pewnością znajdziemy Jego łaskę. Maryja sama mówi w Pieśni nad pieśniami, że Bóg Ją wprowadził na świat, aby była naszą obroną: Murem jestem ja, a piersi me są basztami (Pnp 8, 10). I dlatego została ustanowiona pośredniczką pokoju między grzesznikami a Bogiem. Rozważając te słowa, św. Bernard dodaje odwagi każdemu grzesznikowi w ten sposób: Idź do tej Matki miłosierdzia i pokaż Jej rany, jakie grzech zadał twojej duszy, a Ona z pewnością będzie błagała Syna, aby ci przebaczył przez wzgląd na macierzyński pokarm, którym go karmiła. Syn zaś wysłucha Jej z pewnością, bo Ją bardzo miłuje. Dlatego Kościół święty każe nam się modlić do Boga, aby obdarzył On Maryję potężnym wstawiennictwem, poprzez które będzie nam Ona wyjednywać łaskę powstania z grzechów (…).

Słusznie św. Wawrzyniec Justyniani nazywa Ją Nadzieją złoczyńców, bo Ona jest w stanie wyjednać im przebaczenie Boże. Słusznie też św. Bernard nazywa Ją Drabiną grzeszników, gdyż Ona, miłosierna Królowa, podaje im rękę, wyciąga z otchłani grzechu i pomaga wznieść się do Boga. Podobnie św. Augustyn nazywa Ją Nadzieją dla nas, grzeszników, ponieważ za Jej przyczyną mamy nadzieję na otrzymanie odpuszczenia wszystkich grzechów naszych. To samo mówi św. Jan Chryzostom, twierdząc, że grzesznicy otrzymują przebaczenie za wstawiennictwem Maryi. Dlatego w imieniu wszystkich grzeszników pozdrawia Ją takimi słowami: Bądź pozdrowiona, Matko Boga i Matko nasza, nasze Niebo, gdzie Bóg przebywa, Tronie, na którym wszystkie swe łaski rozdziela. Módl się ustawicznie za nami do Jezusa, abyśmy za Twą przyczyną otrzymali w dzień sądu przebaczenie, a w wieczności chwałę błogosławionych. (…)

Maryja śpiewała: Oto bowiem błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia (Łk 1, 48). Tak, moja Pani – woła do Maryi św. Bernard – odtąd błogosławioną zwać Cię będą wszystkie pokolenia, bo wszyscy Twoi słudzy dzięki Tobie otrzymają życie i chwałę. W Tobie grzesznicy znajdują przebaczenie, a sprawiedliwi wytrwanie i żywot wieczny. Nie trać ufności, grzeszniku – mówi pobożny Bernardyn z Bustis – chociażbyś się dopuścił wszystkich grzechów, bo kiedy szczerze zwrócisz się do tej Pani, ujrzysz Ją z rękami pełnymi miłosierdzia. I jeszcze dodaje: Maryja pragnie ci udzielić więcej łask, aniżeli ty pragniesz otrzymać.

Św. Andrzej z Krety nazywa Maryję Pewnością Boskiego przebaczenia. (…) Żaden więc grzesznik nie powinien się obawiać, że go Maryja odepchnie, kiedy będzie uciekał się do Jej miłosierdzia. Nie uczyni tego, gdyż jest Matką miłosierdzia i jako taka pragnie zbawienia przede wszystkim najnędzniejszych (…).

Przykład

Jak opowiada ojciec Bovio SJ, pewna kobieta imieniem Helena, prowadząca życie grzeszne, poszła raz do kościoła i usłyszała tam przypadkiem kazanie o Różańcu. Po kazaniu kupiła sobie różaniec i nosiła go po kryjomu tak, by nikt tego nie widział. Zaczęła go nawet odmawiać, a chociaż czyniła to bez nabożeństwa, Przenajświętsza Panna tyle na nią zlała pociech i słodyczy, że już nigdy nie była w stanie porzucić tej modlitwy. Jednocześnie tak bardzo obrzydło jej występne życie, że nie mogła sobie znaleźć spokoju i niejako wbrew swej woli poszła do spowiedzi. Odbyła spowiedź z taką skruchą, że aż spowiednika wprawiła w zdumienie. Po spowiedzi udała się przed ołtarz Matki Najświętszej, aby podziękować swej Orędowniczce. Odmówiła Różaniec, a Matka Boża tak się wtedy do niej odezwała z obrazu: „Heleno, już tak bardzo obraziłaś Boga i mnie, zmień od dziś swe życie, a Ja obdarzę cię pełnią swych łask”. Biedna grzesznica odpowiedziała zawstydzona: „O Przenajświętsza Panno, prawda, że do tej pory byłam zbrodniarką, ale Ty, która wszystko możesz, wesprzyj mnie. Oddaję Ci się teraz. Przez resztę życia, jakie mi jeszcze pozostaje, chcę pokutować za swe grzechy”. Wsparta opieką Maryi, Helena rozdała ubogim wszystko, co posiadała, i oddała się ostrej pokucie. Doznawała straszliwych pokus, ale nie przestawała się polecać ustawicznie Matce Bożej. W ten sposób wychodziła z tych walk zawsze zwycięsko. Otrzymała wiele łask nadzwyczajnych, miewała widzenia i została nawet obdarzona darem proroctwa 2. Wreszcie w momencie śmierci, o której zbliżaniu się Maryja powiedziała jej kilka dni wcześniej, przyszła do niej Przenajświętsza Panna ze swym Synem. Kiedy umarła ta pokutująca grzesznica, ujrzano jej duszę ulatującą do nieba w postaci ślicznej gołąbki.

MODLITWA
O Matko Boga mojego, jedyna moja nadziejo, Maryjo, oto staję u stóp Twoich, ja, nędzny grzesznik i proszę o zmiłowanie. Cały Kościół święty i wszyscy wierni nazywają Cię Ucieczką grzeszników. Jesteś i moją ucieczką, musisz mnie więc zbawić. Wiesz dobrze, jak Syn Twój pragnie naszego zbawienia. Wiadomo Ci również, ile dla mnie wycierpiał Pan Jezus. O Matko moja! (…) Podaj rękę upadłemu, błagającemu Cię o litość. Gdybym był świętym, nie prosiłbym Cię o zlitowanie, lecz ponieważ jestem grzesznikiem, uciekam się do Ciebie, o Matko miłosierdzia. Wiem, że Twe Serce litościwe doznaje pociechy w niesieniu pomocy nieszczęsnym, jeśli tylko ich zatwardziałość nie przeszkadza Ci w ich ratowaniu. Okaż dziś swe Serce litościwe i użycz mi pociechy. Oto masz sposobność zbawić biednego grzesznika skazanego na piekło, a możesz mi pomóc, bo nie chcę już tkwić w swym uporze. Oddaję się więc w Twoje ręce. Powiedz mi, co mam czynić, i uproś mi siłę do zrealizowania mego postanowienia, a postanawiam sobie uczynić wszystko, co tylko jest w mej mocy, by odzyskać łaskę Bożą.
Uciekam się pod Twój płaszcz. Sam Jezus chce, bym się do Ciebie uciekał, bo pragnie na swoją i Twoją chwałę (jesteś bowiem Jego Matką), by do zbawienia pomogły mi (…) także i Twoje modlitwy. To On posyła mnie do Ciebie, abyś mnie wsparła, o Maryjo! Oto jestem, do Ciebie się uciekam i w Tobie pokładam nadzieję. Modlisz się za tylu innych, więc i w mej obronie wypowiedz choć jedno słowo. Powiedz Bogu, że pragniesz mego zbawienia, a Bóg zbawi mnie niezawodnie. Powiedz Mu przede wszystkim, że do Ciebie należę. Niczego więcej nie żądam.
2. Maryja jest też dlatego naszym życiem, ponieważ wyjednuje nam łaskę wytrwałości

Wytrwałość do końca jest tak wielkim Bożym darem, że według orzeczenia Soboru Trydenckiego jest darem danym całkowicie darmo, którego nie możemy sobie wysłużyć. Św. Augustyn uczy jednak, że wszyscy ci, którzy o nią proszą, otrzymują od Boga łaskę wytrwałości, a według ojca Suareza otrzymują ją niezawodnie, jeśli tylko starają się do końca życia błagać o nią Boga. Bł. Bellarmin pisze ponadto, że o tę łaskę należy się modlić codziennie, aby ją też codziennie otrzymać.

(…) Przez ręce Maryi możemy otrzymać i tę największą z łask, czyli wytrwałość do końca! A z pewnością ją otrzymamy, jeśli zawsze i z ufnością będziemy się o nią modlić do Maryi. Ona sama przyrzeka tę łaskę wszystkim, którzy Jej w życiu wiernie służą (…).

Ażeby zachować życie łaski Bożej, potrzebujemy koniecznie siły nadprzyrodzonej do oparcia się wszystkim nieprzyjaciołom naszego zbawienia. Otóż siłę tę otrzymujemy przez wstawiennictwo Maryi: Moja jest rada i stałość, moja – rozwaga, potęga. Dzięki mnie królowie panują (Prz 8, 14–15). Moja jest siła, mówi Maryja. Bóg złożył ten dar w ręce moje, abym go mogła udzielać swym sługom. Przeze mnie królowie królują. Przeze mnie słudzy moi panują nad wszystkimi swymi zmysłami i namiętnościami, a w ten sposób stają się godni królować wiecznie w niebie. O, jaką siłę mają czciciele tej wielkiej Pani, jaką moc do przezwyciężenia wszystkich pokus szatańskich! Maryja jest ową wieżą, o której mowa w Pieśni nad pieśniami: Szyja twoja jak wieża Dawidowa, warownie zbudowana; tysiąc tarcz na niej zawieszono, wszystką broń walecznych (Pnp 4, 4). Maryja dla tych, którzy Ją kochają i do Niej się o pomoc w walkach uciekają, jest silną wieżą, mocno obwarowaną. W Niej znajdują oni wszelkiego rodzaju tarcze i broń do walki z piekłem (…).

Jak nieszczęsne są te dusze, które opuściły swą osłonę, które przestały czcić Maryję i wzywać Ją w niebezpieczeństwach! Cóż by się stało ze światem – woła św. Bernard – gdyby słońce kiedyś nie wzeszło? Bezład, ciemności i groza. Jeżeli jakaś dusza zaniedbuje nabożeństwo do Maryi, ogarniają ją natychmiast te ciemności, o których mówi Pismo Święte: Mrok sprowadzasz i noc nastaje, w niej krąży wszelki zwierz leśny (Ps 104, 20). Gdy w duszy nie świeci światło Boże i noc w niej panuje, staje się ona legowiskiem wszelkich grzechów, a nawet szatana. Biada – woła dlatego św. Anzelm – biada tym, którzy gardzą światłem tego słońca, to jest nabożeństwem do Maryi. Św. Franciszek Borgiasz słusznie obawiał się, czy otrzymają łaskę wytrwałości ci, u których nie widział szczególniejszego nabożeństwa do Przenajświętszej Panny. Pewnego razu zapytał kilku nowicjuszy, do którego ze świętych mają wyjątkowe nabożeństwo, i wtedy przekonał się, że niektórzy z nich nie żywili szczególniejszej czci dla Maryi. Zwrócił więc uwagę mistrzowi nowicjatu, aby pilnie nad nimi czuwał. I ci właśnie utracili potem łaskę powołania, opuszczając Towarzystwo.

Miał więc słuszność św. German, kiedy nazywał Przenajświętszą Pannę „Oddechem chrześcijan”, bo jak ciało nie może żyć bez oddychania, tak dusza nie może żyć bez uciekania się do Maryi i polecania się Tej, za której wstawiennictwem możemy Bożą łaskę otrzymać i w niej trwać. Bł. Alan doznał kiedyś bardzo ciężkich pokus i byłby im uległ, gdyż zaniechał polecania się Maryi. Wtedy ukazała mu się Przenajświętsza Panna i uderzyła go w twarz, aby drugi raz miał się na baczności, i tak powiedziała: Gdybyś się mnie polecił, nie znalazłbyś się w tym niebezpieczeństwie.

Maryja woła do nas: Błogosławiony ten, kto mnie słucha, kto co dzień u drzwi moich czeka, by czuwać u progu mej bramy (Prz 8, 34). Błogosławiony, kto słucha mego głosu i stara się przychodzić zawsze do drzwi mego miłosierdzia, szukać u mnie światła i pomocy. Maryja wyprosi takiemu swemu słudze oświecenie i potrzebną siłę, by mógł porzucić występki i wstąpić na drogę cnoty. Dlatego papież Innocenty III nazywa Ją tak pięknie: Księżycem nocnym, Zorzą poranną, Słońcem dnia jasnego. Maryja jest księżycem dla pogrążonych w nocy grzechu, oświeca ich, by mogli poznać nieszczęsny stan potępienia, w jakim się znajdują. Dla tych, którzy poznali już swój grzeszny stan, jest zorzą, bo jest poprzedniczką słońca, po to, by mogli porzucić grzech i wrócić do łaski Bożej. Dla mających już łaskę jest słońcem, którego światło chroni ich od upadku w przepaść (…).

Mówią, że słudzy Maryi okryci są podwójną szatą (por. Prz 31, 21–22). Korneliusz a Lapide wyjaśnia, że Maryja przyodziewa swych wiernych czcicieli w cnoty Syna i swoje, a noszący te szaty zachowują wytrwałość. Dlatego św. Filip Neriusz upominał zawsze swych penitentów: Moje dziecko, jeśli pragniesz wytrwać, czcij Maryję. Podobnie mawiał św. Jan Berchmans, jezuita: Kto kocha Maryję, otrzyma wytrwałość. Piękną refleksję na ten temat snuje opat Rupert, objaśniając przypowieść o synu marnotrawnym. Mówi, że gdyby żyła matka marnotrawnego syna z ewangelicznej opowieści, to on albo nigdy nie opuściłby ojcowskiego do-mu, albo przynajmniej prędzej by do niego powrócił. Chce przez to powiedzieć, że kto jest synem Maryi, albo nigdy się od Boga nie oddali, albo – gdyby mu się to nieszczęście przydarzyło – z Jej pomocą natychmiast do Niego powróci.

O, gdyby wszyscy ludzie kochali tę najłaskawszą i najmiłościwszą Królową i gdyby we wszystkich pokusach zaraz do Niej się uciekali! Któż by wtedy upadł? Któż by się wtedy potępił? Bo tylko ten upada i gubi się, kto się nie ucieka do Maryi. Św. Wawrzyniec Justyniani stosuje do Przenajświętszej Panny słowa z Księgi Syracha: Chodziłam po falach morskich (Syr 24, 8), i wkłada w Jej usta takie wyznanie: Chodzę razem ze swymi sługami pośród nawałnic, na jakie są wystawieni, aby ich wspomagać i chronić od upadku (…).

Zakończmy te rozważania słowami św. Bernarda: Człowiecze! Kimkolwiek jesteś, wiedz dobrze, że w tym życiu musisz raczej kroczyć pośród niebezpieczeństw i burz, niż stąpać po spokojnej ziemi. Jeśli więc nie chcesz zatonąć, nie odwracaj oczu od gwiazdy morskiej, to jest Maryi. Spojrzyj na gwiazdę, wzywaj Maryję. W okazjach do grzechu, w walkach z pokusami, w wątpliwościach przypomnij sobie, że Maryja może ci dopomóc, i błagaj zaraz o Jej wsparcie. Niech Jej potężne imię nigdy nie opuszcza twego serca, lecz zawsze mu ufaj; niech nigdy nie schodzi z warg twoich, lecz zawsze go przyzywaj. Jeśli pójdziesz za Maryją, nie zejdziesz z drogi zbawienia. Dopóki będziesz Ją wzywał, dopóty nie stracisz nadziei; jeśli Ona cię podtrzymuje, nie upadniesz; jeśli się tobą opiekuje, nie musisz obawiać się zguby, i jeżeli cię prowadzi, z łatwością się zbawisz. Jednym słowem, jeśli Maryja wzięła cię w obronę, z pewnością dostąpisz niebieskiego szczęścia. To czyń, a będziesz żył (Łk 10, 28).

Przykład

Znana jest powszechnie historia św. Marii Egipcjanki, opisana w pierwszej księdze żywotów ojców pustelników. Mając lat dwanaście, uciekła z domu rodzicielskiego i udała się do Aleksandrii, gdzie prowadziła życie występne ku zgorszeniu całego miasta. Po szesnastu latach nierządu, włócząc się po świecie, przybyła do Jerozolimy, gdzie obchodzono właśnie uroczystość Krzyża Świętego. Wiedziona raczej ciekawością niż pobożnością, chciała i ona wejść wraz z innymi do świątyni. Lecz przy samych drzwiach poczuła, że ją odpycha jakaś niewidzialna siła. Spróbowała powtórnie i znowu ją coś odepchnęło, i tak aż do czterech razy. (…) Na szczęście podniosła oczy i ujrzała obraz Maryi umieszczony na ścianie przedsionka.

Zwróciła się z płaczem do Niej i powiedziała: „O Matko Boża, zmiłuj się nade mną, biedną grzesznicą. Wiem, że z powodu mych grzechów nie zasługuję na to, byś na mnie wejrzała, ale ponieważ jesteś Ucieczką grzeszników, więc przez miłość swego Syna Jezusa wspomóż mnie, dozwól mi wejść do świątyni; chcę bowiem odmienić życie i czynić pokutę, gdzie mi rozkażesz”. Wtedy usłyszała głos wewnętrzny, jakby jej Przenajświętsza Panna odpowiedziała: „Ponieważ uciekłaś się do mnie i pragniesz zmienić życie, wejdź do świątyni; jej brama nie będzie już dla ciebie zamknięta”. Weszła więc grzesznica, uczciła Krzyż Święty i oblała go łzami, potem wróciła przed obraz i powiedziała: „Pa¬ni moja, już jestem gotowa! Gdzie mam czynić pokutę?”. Przenajświętsza Panna odpowiedziała jej tak: „Idź za Jordan, tam znajdziesz miejsce swego spoczynku”. Wyspowiadała się, przyjęła Komunię św., przeprawiła się przez rzekę i przybyła na pustynię. Zrozumiała, że tu ma pokutować. W pierwszych siedemnastu latach je pobytu na pustyni złe duchy dręczyły ją straszliwymi pokusami, aby ją znowu przywieść do upadku. A cóż ona wtedy czyniła? Polecała się tylko Maryi, a Ona wyjednała jej siłę, dzięki której mogła oprzeć się tym napaściom przez siedemnaście lat. Po upływie tego czasu walka ustała. Po 57 latach pobytu na pustyni, kiedy liczyła już 87 lat, za zrządzeniem Opatrzności nawiedził ją święty opat Zozymus. Ona opowiedziała mu całe swe życie i prosiła go, by przyszedł za rok i przyniósł jej Komunię św. Święty opat spełnił jej życzenie. Przyjąwszy Komunię św., pokutnica prosiła go, by ją jeszcze odwiedził. Zozymus uczynił to, lecz zastał ją nieżywą; ciało jej otoczone było niebiańskim światłem, a przy głowie był następujący napis: „Na tym miejscu pogrzeb ciało biednej grzesznicy i módl się za mnie”. Opat pochował ją w grobie wygrzebanym przez lwa, który wtedy nadbiegł, a kiedy wrócił do klasztoru, opowiedział wszystkim o cudach Bożego miłosierdzia w życiu tej pokutnicy.

MODLITWA
O Matko miłosierdzia, Przenajświętsza Panno, oto u stóp Twych zdrajca, który niewdzięcznością odpłacił za łaski Boże otrzymane przez Twoje ręce, zdradził Ciebie i Boga. Lecz Ty wiesz, o Pani, że nędza moja nie odbiera mi ufności ku Tobie, lecz ją jeszcze pomnaża, gdyż widzę, że mój nieszczęsny stan zwiększa Twoje współczucie. Okaż, Maryjo, że jesteś dla mnie taką, jaką jesteś dla wszystkich wzywających Cię: pełną wspaniałomyślności i miłosierdzia. Wystarczy mi już to, że na mnie patrzysz i mi współczujesz. Jeżeli Twe Serce lituje się nade mną, to z pewnością nie zostawi mnie bez pomocy. A jeśli Ty mnie wspomożesz, to kogóż jeszcze mógłbym się obawiać? Nie boję się już niczego; nie lękam się grzechów moich, bo Ty możesz naprawić szkodę, którą uczyniłem. (…) Boję się tylko, bym z własnej winy nie przestał polecać się Tobie w pokusach, a przez to bym się nie zgubił. Lecz właśnie to Ci dziś przyrzekam: chcę zawsze uciekać się do Ciebie, dopomóż mi zrealizować to postanowienie. Patrz, jak doskonałą masz sposobność, aby zaspokoić pragnienie wspierania takich jak ja nędzników.
O Matko Boża, w Tobie pokładam wielką ufność. Od Ciebie oczekuję łaski, abym należycie opłakiwał moje grzechy; od Ciebie spodziewam się siły, bym nie upadł w przyszłości. Jeśli jestem chory, Ty możesz mnie uzdrowić, o niebieska Lekarko. Jeżeli moje winy mnie osłabiły, Twoja pomoc mnie wzmocni. O Maryjo, od Ciebie wszystkiego się spodziewam, bo Ty u Boga wszystko możesz. Amen.
3. „Słodyczy” – Maryja osładza śmierć swoim czcicielom

Przyjaciel kocha w każdym czasie, a bratem się staje w nieszczęściu (Prz 17, 17). Prawdziwych przyjaciół i prawdziwych krewnych nie poznaje się w powodzeniu, lecz w nędzy i niedostatku. Przyjaciele światowi nie opuszczają przyjaciela, dopóki dobrze mu się powodzi, ale skoro go spotka jakieś nieszczęście, a zwłaszcza jeżeli stanie w obliczu śmierci, zaraz znikają. Nie tak postępuje Maryja względem swych czcicieli. Ta dobra Pani i Matka nie umiałaby opuścić swych wiernych sług w uciskach, a zwłaszcza w walkach ostatnich, najcięższych ze wszystkich. Jak jest życiem naszym w czasie wygnania, tak w godzinie śmierci staje się nam osłodą, bo nam wyjednuje śmierć słodką i szczęśliwą. Od tego bowiem pamiętnego dnia, w którym doznała wielkiego cierpienia, patrząc na śmierć swego Syna Jezusa, i zarazem miała szczęście trwać do końca przy Tym, który był pierwszym ze wszystkich wybranych, otrzymała łaskę, że może być obecną przy śmierci wszystkich wybranych. Dlatego Kościół święty każe nam prosić Przenajświętszą Pannę, by nam towarzyszyła w szczególny sposób przy naszej śmierci: „Módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej”.

Bardzo wielkich ucisków doznają umierający, czy to z powodu wyrzutów sumienia, czy z lęku wobec zbliżającego się sądu, czy z niepewności o wieczne zbawienie. Wtedy to piekło zbroi się w szczególny sposób i dokłada wszelkich starań, ażeby zdobyć duszę przechodzącą do wieczności. Wie przecież dobrze, że mało mu czasu zostaje i że jeśli w tej chwili jej nie zdobędzie, utraci ją już na zawsze. Zstąpił do was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu (Ap 12, 12). Zły duch, który miał w zwyczaju kusić duszę za życia, w momencie śmierci już nie sam na nią uderza, lecz przyzywa jeszcze swych towarzyszy do pomocy (…).

Opowiadają o św. Andrzeju z Avellino, że w momencie śmierci przyszło go kusić niezmiernie wiele złych duchów; w chwili skonania tak zaciętą walkę musiał staczać z piekłem, że wszyscy otaczający go zakonnicy drżeli z przerażenia. Twarz mu nabrzmiała od ogromnego napięcia i wydawała się prawie czarna; członki jego drżały i kurczyły się; z oczu płynęły obficie łzy, głową gwałtownie potrząsał – wszystko to były znaki owej straszliwej walki, jaką mu piekło wydało. Obecni płakali ze współczucia, podwajali modlitwy, a zarazem drżeli z przerażenia, widząc, że tak umiera człowiek święty. Pocieszało ich jedynie to, iż Andrzej zwracał ciągle oczy na obraz Maryi, jakby u Niej szukał pomocy. Przypomnieli sobie również, jak kilka razy za życia przepowiedział, że Maryja będzie dla niego ucieczką w godzinie śmierci. Wreszcie spodobało się Bogu zakończyć tę walkę chwalebnym zwycięstwem. Wstrząsy ciała ustały, twarz sklęsła i przybrała dawną barwę, a oczy świętego były spokojnie zwrócone na obraz Matki Bożej. Pokłonił się nawet pobożnie Maryi (prawdopodobnie ukazała mu się wtedy), dziękując Jej za pomoc. Po chwili z wyrazem niebiańskiej radości oddał spokojnie swego ducha w Jej ręce. W tym czasie pewna umierająca kapucynka zwróciła się do zakonnic, które ją otaczały, i powiedziała: „Zmówcie jedno Zdrowaś Maryjo, bo właśnie w tej chwili umarł święty” (…).

Jak zapewnia św. Bonawentura, Maryja posyła jeszcze św. Michała ze wszystkimi aniołami na pomoc swym umierającym sługom, aby ich bronili przed szatańskimi pokusami i zabrali ze sobą te dusze, które się Jej w szczególny sposób wytrwale polecały (…).

Jakże szczęśliwym będziesz, bracie, jeśli przy śmierci ujrzysz się związanym słodkimi więzami miłości do Matki Bożej! Więzy te są więzami zbawienia zapewniającymi cię o twoim zbawieniu wiecznym; one ci dadzą zakosztować przy śmierci owego błogiego pokoju, który będzie dla ciebie początkiem odpoczynku wiecznego. Opowiada ojciec Binetti w swej książce o doskonałości, że kiedy był raz obecny przy śmierci pewnego wielkiego czciciela Maryi, usłyszał, jak ów zawołał: „O mój ojcze! Gdybyś wiedział, jak jestem szczęśliwy, że służyłem Matce Bożej! Nie umiem wypowiedzieć tej radości, jaką odczuwam w tej chwili”. Ojciec Suarez żywił do Maryi szczególną cześć i mawiał, że oddałby całą swoją wiedzę za cenę odmówienia jednego Zdrowaś Maryjo. Kiedy umierał, wołał z radością: „Nie myślałem, że tak słodko jest umierać”.

I ty, mój drogi czytelniku, doświadczysz bez wątpienia podobnej radości i zadowolenia, gdy przy śmierci przypomnisz sobie, że kochałeś Maryję, tę dobrą Matkę, która z pewnością dochowuje wierności swym dzieciom, jeśli tylko umieją one wiernie czcić Ją nawiedzeniami, odmawianiem Różańca, postami, częstym dziękczynieniem i uwielbieniem, a także uciekaniem się pod Jej opiekę.

Nawet pamięć o twych dawnych grzechach nie odbierze ci tej pociechy, jeżeli od dnia dzisiejszego będziesz się starał żyć dobrze i służyć tej najmiłościwszej i najłaskawszej Pani. Szatan będzie cię wprawdzie napastował i kusił, aby cię przywieść do rozpaczy, lecz Ona doda ci siły i przybędzie w godzinie śmierci, aby ci dopomóc. Św. Piotr Damiani opowiada o swym bracie Marynie, że choć popełnił ciężki grzech, szybko się jednak opamiętał i poszedł przed obraz Maryi oddać się Jej w niewolę; na znak tego położył sobie na szyi pas i rzekł: Pani moja, zwierciadło czystości, oto ja biedny grzesznik obraziłem Boga i Ciebie grzechem przeciw czystości. Nie wiem, jak to naprawić, oddam Ci się więc w niewolę: oto stoję przed Tobą i oddaję Ci się za niewolnika. Przyjmij mnie, buntownika, i nie odrzucaj. Po czym złożył u stóp ołtarza pewną sumę pieniędzy i obiecał płacić ją corocznie jako daninę i znak swojego poddaństwa. Po jakimś czasie Maryn zachorował i był bliski śmierci. Na krótko przed zgonem zawołał do otaczających go: Wstańcie, wstańcie, oddajcie cześć mojej Pani. Jaka to łaska dla mnie, Królowo niebios, że przychodzisz odwiedzić swego biednego sługę. Pobłogosław mi, Pani, i nie dozwól, bym został zgubiony, gdy zaszczyciłaś mnie swoją obecnością. W tej chwili wszedł do pokoju brat jego Damian. Maryn opowiedział mu, że przyszła Maryja i udzieliła mu błogosławieństwa. Uskarżał się też, że obecni nie złożyli Jej należnego hołdu. Wkrótce potem oddał spokojnie swego ducha Panu. Podobnie będziesz umierał i ty, mój drogi czytelniku, jeśli będziesz wierny Maryi, chociażbyś nawet w przeszłości miał nieszczęście Boga obrazić. Ona ci wyjedna śmierć słodką i spokojną.

A jeśliby cię kiedyś ogarnęła zbytnia bojaźń na widok popełnionych grzechów, Ona ci doda otuchy, a nawet przyjdzie, by ci towarzyszyć przy śmierci, jak to uczyniła przy śmierci Adolfa, hrabiego na Holsztynie. Jak opowiadają kroniki, Adolf porzucił świat i wstąpił do zakonu św. Franciszka. Żywił wielką miłość do Maryi. Będąc bliski śmierci, rozmyślał nad swoim dawnym życiem, jakie spędził w świecie; rozważał surowość sądu Bożego, a myśli te napełniły go trwogą przed śmiercią i lękiem o zbawienie. Ukazała mu się wówczas Maryja (bo nie umie Ona spoczywać, gdy Jej słudzy cierpią) w towarzystwie wielu świętych. Zbliżyła się do umierającego, a dodając mu odwagi, tak się odezwała: „Adolfie mój najdroższy, ty jesteś moim, oddałeś mi siebie, czemuż więc lękasz się śmierci?”. Rozradował się ten sługa Maryi, słysząc Jej słowa, trwoga go opuściła i umarł z wielkim spokojem i radością.

Bądźmy więc dobrej myśli mimo wszelkich naszych grzechów i miejmy tę ufność, że Maryja przybędzie do nas w chwili śmierci, aby nas pocieszać swą obecnością, jeśli tylko przez resztę życia będziemy Jej służyć z miłością. Królowa nasza powiedziała to sama św. Mechtyldzie i przyrzekła jej, że będzie przy śmierci wszystkich swych czcicieli, którzy Jej wiernie służyli za życia. O Boże! Jaka to będzie dla nas pociecha w tej ostatniej chwili, kiedy sprawa naszego zbawienia będzie się rozstrzygać, gdy ujrzymy Królową niebios stojącą przy nas i pocieszającą nas obietnicą swej opieki! Niezliczone przykłady zapisane w księgach, oprócz tych, które opowiedziałem, świadczą o tym, że Maryja często nawiedza w chwili śmierci swych czcicieli. Łaska ta przy¬padła w udziale św. Klarze, św. Feliksowi, kapucynowi, św. Klarze z Montefalco, św. Teresie, św. Piotrowi z Alkantary. Ojciec Crasset opowiada, że Maria d’Oignies widziała Przenajświętszą Pannę u łoża pewnej pobożnej wdowy z Villembroc. Chora ta miała bardzo wysoką gorączkę: Najświętsza Panna stała przy niej, pocieszała ją i chłodziła powiewem wachlarza.

Zakończmy ten rozdział jeszcze jednym przykładem, który jest świadectwem tego, jak czułą miłość okazuje Maryja swym dzieciom w godzinie śmierci.

Przykład

Św. Jan Boży miał wielkie nabożeństwo do Przenajświętszej Panny, więc kiedy zbliżyła się godzina śmierci, oczekiwał Jej nawiedzin. Ponieważ jednak nie przychodziła, smucił się bardzo, a nawet narzekał. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, ukazała się Matka Boża i ganiąc go za brak ufności, odezwała się do niego tymi łagodnymi słowami, które zawsze dodają otuchy Jej czcicielom: „Janie, nie opuszczam w takich chwilach swych sług”. Jakby przez to chciała powiedzieć: „Janie drogi, cóż ty sobie myślisz? Czyż mogłabym cię opuścić? Czyż nie wiesz, że w godzinie śmierci nie opuszczam swych czcicieli? Nie przyszłam wcześniej, bo jeszcze nie nadeszła chwila wyznaczona; teraz, kiedy ta godzina wybiła, przyszłam po ciebie. Chodźmy do nieba”. Wkrótce potem święty umarł i dusza jego uleciała do nieba chwalić na wieki najukochańszą Królową.

MODLITWA
O Matko moja najsłodsza, jaka będzie śmierć tak nędznego jak ja grzesznika? Gdy myślę o tej strasznej chwili, w której mam umrzeć i stanąć przed trybunałem Boskim, a przy tym wspomnę sobie, że tyle razy swymi grzechami zasłużyłem sobie na wyrok potępienia, to drżę, wstydzę się i obawiam o swe wieczne zbawienie. O Maryjo, we Krwi Jezusa i w Twym wstawiennictwie nadzieja moja. Ty jesteś Królową nieba, Panią świata, Matką Boga. Jesteś wprawdzie wyniesiona do najwyższej godności, lecz wielkość Twoja nie oddala Cię od nas; owszem, skłania Cię raczej do litości nad naszą nędzą. Przyjaciele światowi, gdy dostępują jakiejś godności, usuwają się i nawet nie raczą spojrzeć na swych dawnych przyjaciół z niższego stanu. Nie czyni tak Twe szlachetne i kochające Serce: im więcej widzi w nas nędzy, tym bardziej myśli o wspomaganiu nas. Zaledwie Cię wezwiemy, a już spieszysz z pomocą, a nawet uprzedzasz nasze modlitwy swymi łaskami; pocieszasz nas w smutkach, oddalasz burze, gromisz nieprzyjaciół, słowem – żadnej nie pomijasz sposobności, by nam świadczyć dobrodziejstwa.
Niech zawsze będzie błogosławiona ta Boża stwórcza ręka, która złączyła w Tobie taki majestat z taką czułością, taką godność z tak wielką miłością. Dziękuję za to ustawicznie memu Panu i cieszę się z tego; w Twym bowiem szczęściu znajduje się i moje szczęście. O Pocieszycielko strapionych, pociesz strapionego, który się Tobie poleca. Smutkiem mnie napełniają wyrzuty sumienia, które jest obciążone tylu grzechami; nie jestem pewien, czy należycie za nie żałowałem. Również we wszystkim, co czynię, spostrzegam tyle błędów i niedoskonałości (…). Matko moja, cóż się ze mną stanie? Jeśli Ty mnie nie wyratujesz, zginę. Cóż mi powiesz? Czy zechcesz mi dopomóc? O Panno litościwa, pociesz mnie, wyjednaj mi prawdziwy żal za grzechy, uproś siłę, abym się poprawił i odtąd już wiernie służył Bogu. A kiedy zbliży się godzina mojej śmierci, o Maryjo, Nadziejo moja, nie opuszczaj mnie; wspieraj mnie wtedy bardziej niż kiedykolwiek i dodawaj otuchy, bym nie wpadł w rozpacz na widok grzechów, jakie szatan postawi przed moimi oczami.
O Pani moja, przebacz mi śmiałość moją, gdy błagam, byś wtedy przyszła pocieszać mnie swoją obecnością. Tylu innym już wyświadczyłaś tę łaskę, więc i ja chcę ją otrzymać! Jeśli śmiałość moja jest tak wielka, to przecież jeszcze większa jest Twoja dobroć, szukająca nawet najnędzniejszych, żeby im przyjść z pomocą. W niej pokładam swą ufność! (…) O Maryjo, czekam na Ciebie, nie zostawiaj mnie bez pociechy. Tak niech się stanie! Fiat. Amen. Amen.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group