Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Błogosławiony Jerzy Matulaitis-Matulewicz (1871-1927)
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 26 Styczeń 2017, 17:50   Błogosławiony Jerzy Matulaitis-Matulewicz (1871-1927)

http://www.padrimariani.o...e/renovator.php
Błogosławiony Jerzy Matulaitis-Matulewicz (1871-1927)

Dzieciństwo i lata młodzieńcze
Jerzy przyszedł na świat 13 kwietnia 1871 r. we wsi Lugine w pobliżu powiatowego miasteczka Mariampol (obecnie Kapsukas) w północnej Suwalszczyźnie. Był ósmym i najmłodszym dzieckiem w rodzinie litewskich rolników Urszuli i Andrzeja Matulaitisów. Mając trzy lata stracił ojca, a siedem lat później umarła mu matka. Opiekę nad nim przejął jego starszy brat Jan, człowiek z natury surowy, wymagający dużo od siebie i od innych. Stąd też Jerzy już od dzieciństwa był poddany próbom cierpliwości.

c osiem lat zaczął chodzić do szkoły podstawowej w odległym o 5 km Mariampolu. Pokonywanie codziennie pieszo 10 km drogi, często w zimnie, deszczu lub śniegu stanowiło wielki trud dla chłopca. W szkole uczył go religii i przygotował do pierwszej Komunii świętej ojciec Wincenty Sękowski, generał Zakonu Marianów. Pomimo trudnych warunków, czasem braku własnych podręczników i odpowiedniego ubrania Jerzy uczył się dobrze. Gdy ukończył szkołę podstawową jego zdolnościami zainteresował się starszy brat Andrzej, student uniwersytetu moskiewskiego, który w okresie wakacyjnym przygotował chłopca do egzaminu wstępnego w gimnazjum mariampolskim.

Po paru latach, kiedy nauka stawała się coraz ciekawsza Jerzy zaczął odczuwać ból w nodze. Miejscowy lekarz sądził, że jest to reumatyzm. Wkrótce jednak otworzyła się rana. Inny lekarz ranę zaleczył, ale noga w dalszym ciągu bolała. Jak się później okazało, była to gruźlica kości, która będzie mu już towarzyszyła przez całe życie. Z powodu tej choroby Jerzy przestał chodzić do szkoly i w miarę swoich możliwości pracował w gospodarstwie rolnym swego brata. W wolnym czasie dużo czytał, modlil się i marzył o kapłaństwie, które dla chorego młodzieńca wydawało się zbyt odległe i nierealne. Po dwóch latach przerwy w nauce odwiedził rodzinną wieś jego brat stryjeczny Jan Matulewicz, profesor łaciny i greki w gimnazjum oraz języka rosyjskiego w seminarium duchownym w Kielcach. Jerzy zwierzył mu się ze swoich pragnień.

Został zrozumiany i znalazł u niego skuteczną pomoc. W 1889 r., mając 18 lat, razem z kuzynem udał się do Kielc. Tutaj pod jego kierunkiem w ciągu dwóch lat uzupełnił szkołę średnią i poprosił o przyjęcie do miejscowego seminarium duchownego. Zapisując się w poczet alumnów uczelni, zapewne pod wpływem opiekuna, zmienił swoje nazwisko Matulaitis na Matulewicz i tą polską formą będzie się posługiwał przez całe życie.

Jerzy Matulaitis – kleryk.

kliknij aby powiększyć


W seminarium z wielką radością i zapałem przygotowywał się do kapłaństwa. Wsród swoich kolegów wyróżniał się prostotą i delikatną uczynnością oraz wybitnymi zdolnościami. Szczególnie zaś celował znajomością łaciny. Od razu przylgnął do niego przydomek «Cicero». Nie mógł jednak ukończyć studiów w tym mieście, gdyż w 1893 r. władze rosyjskie zamknęły seminarium kieleckie. Wówczas kleryk Matulewicz został skierowany do seminarium duchownego w Warszawie. Tutaj mógł wejść głębiej w polskie sprawy i polską kulturę oraz nawiązać stosunki przyjaźni z wybitnymi osobistościami polskiego życia kościelnego. Jednym z jego kolegów był Henryk Przeździecki, późniejszy biskup podlaski, który tak go scharakteryzował: «W 1893 roku do Seminarium Duchownego w Warszawie przybyli dwaj alumni z seminarium kieleckiego. Od pierwszej chwili znajomości czuliśmy się zachwyceni wielką inteligencją, nadzwyczajnymi zdolnoprzy zakładzie naukowym Cecylii Plater-Zyberkówny. W ten sposób trafił do jednego z największych ognisk świętości w Polsce. Choroba pogłębiła go wewnętrznie. Był przekonany, że Bóg przywrócił mu siły, aby odtąd żył i pracował wyłącznie dla Jego chwały.

Przede wszystkim zwrócił uwagę na problemy swiata pracy. Na przełomie XIX i XX wieku wyrosła liczna klasa robotnicza, żyjąca w nędzy, wyzyskiwana i pozbawiona podstawowych praw ludzkich. W wielkich miastach niektóre parafie liczyły po kilkadziesiąt tysięcy wiernych. Kościół nie był w stanie objąć opieką duszpasterską wszystkich wyznawców. Poza tym księża często nie wiedzieli jakie mają zająć stanowisko wobec problemów robotniczych. Sprawy te wyjaśnił papież Leon XIII w encyklice «Rerum novarum», ale władze rosyjskie nie pozwoliły jej ogłosić i była w Polsce nieznana. Stąd robotnicy zaczęli szukać rozwiązania swoich spraw w socjaliźmie. Od stanowiska, jakie Kościół zajmie wobec nich zależało czy pozostaną przy wierze, czy też od niej odpadną.

Ksiądz Matulewicz dzięki studiom fryburskim był doskonałym znawcą społecznej nauki Kościoła. Wprawdzie sądził, że Kościół bezpośrednio powinien zajmować się sprawami zbawienia, ale jednocześnie dodawał: «Kościół wie dobrze, że pewna obfitość dóbr jest potrzebna nawet do wykonywania cnoty i religii». Wychodząc naprzeciwko tej potrzebie rozpoczął szeroką działalność na tym polu. Żywym słowem i piórem zarówno księżom jak i ludziom świeckim wyjaśniał potrzeby i możliwości pracy społecznej. Szczególnie zaangażował się u boku ks. Marcelego Godlewskiego w działalność związków robotniczych pod nazwą Stowarzysznie Robotników Chrześcijańskich. Opracował statut organizacji, oraz pracował w jego centrali przy Kościele Świętego Marcina redagując organ prasowy «Towarzysz Pracy», organizując bibliotekę ekonomiczno-społeczną, głosząc konferencje, urządzając kursy społeczne. W tej pracy zyskał sobie wielki autorytet w społeczeństwie.

Ks. Jerzy – profesor Akademii Duchownej w St. Petersburgu w latach 1907-1911.

kliknij aby powiększyć


Kiedy w 1907 r. w Akademii Duchownej w Petersburgu utworzono katedrę socjologii, na pierwszego profesora tego przedmiotu zaproszono właśnie ks. Matulewicza. Wkrótce został również wicerektorem uczelni. Przez 4 lata kształcił tam i wychowywał elitę duchowieństwa katolickiego pod zaborem rosyjskim.

Może w jeszcze większym stopniu niż robotnicy była zagrożona pod względem religijnym inteligencja. Grupa ta, choć niezbyt liczna, posiadała wielki wpływ na kształtowanie swiatopoglądu społeczeństwa poprzez szkolnictwo, prasę, literaturę, teatr. Nad jej zbliżeniem do Kościoła pracowała Plater-Zyberkówna, nazywana prekursorką zorgani zowanego ruchu inteligencji katolickiej w Polsce. Ks. Matulewicz współpracował z nią w tym dziele. W prowadzonej przez nią szkole systematycznie uczył apologetyki, a w kierowanych przez nią organizacjach dla studentów i starszej młodzieży gimnazjalnej brał udział w zebraniach i głosił konferencje religijne. Po wyjeździe do Petersburga założył tam organizację młodzieżową pod nazwą: Rzymsko-katolickie Stowarzyszenie «Oświata».

Pracując wsród robotników i uczącej się młodzieży ks. Matulewicz dostrzegł ogromne możliwości i wprost konieczność szerzenia nauki Chrystusowej przez ludzi świeckich, zwłaszcza w tych środowiskach, do których kapłan nie miał dostępu lub ciążyły na nim uprzedzenia. W 1910 r. zanotował w swym «Dzienniku duchowym»: «Przyszła mi nagła myśl, że szczególnym znakiem naszych czasów powinno być: wciągać większe zastępy ludzi i szersze warstwy społeczeństwa do czynnej pracy dla obrony i rozszerzenia wiary i Kościoła. Prace apostolskie tak spopularyzować, żeby dobrzy katolicy troszczyli się nie tylko o instytucje dobroczynne, ale również o obronę wiary, o jej rozszerzenie, o obronę Kościoła i jego wywyższenie. Ileż dobrego mogliby zdziałać świeccy mężczyźni i kobiety!».

Od tego czasu myśl tę będzie dalej rozwijał. «Dzisiaj wszędzie i we wszystkich warstwach społecznych -pisze -toczy się walka o katolicki swiatopogląd. Kapłan, przy najlepszych nawet chęciach nie może ogarnąć wszystkiego. Duchownym powinni przyjść z pomocą świeccy. Muszą oni przyłożyć się do ważnej pracy -głoszenia prawdziwej nauki katolickiej. Tak więc, prócz innych zadań, szczególną naszą troską musi być szerzenie i obrona wiary katolickiej przy pomocy ludzi świeckich, Można w tym celu zakładać specjalne bractwa, stowarzyszenia, instytucje. Można by odpowiednio przygotować i wykształcić głosicieli i głosicielki wiary, którzy wnosiliby jej światło wszędzie: do prywatnych domów, do fabryk, do wszelkich instytucji i nie tylko do wierzących, nie tylko do katolików, ale i niekatolików, dając wszędzie prawdziwy wzór cnót chrześcijańskich».

W późniejszych wypowiedziach ks. Matulewicza dochodzi nawet do głosu soborowe stwierdzenie, że cały Kościół jest apostolski. W liście pasterskim do duchowieństwa diecezji wileńskiej poleca kapłanom «wyjaśniać wiernym, że wszyscy mają obowiązek brać udział w pracy nad rozszerzeniem Królestwa Chrystusowego przez popieranie misji, dostarczanie środków do prowadzenia tego dzieła Bożego. Mylne bowiem jest mniemanie, że apostolstwo wśród niewiernych obchodzi tylko samych misjonarzy».

Swoimi poglądami ks. Matulewicz niewątpliwie torował drogę współczesnemu apostolstwu świeckich. To, co głosił było tak nowatorskie, nawet w skali znacznie szerszej niż krąg kultury polskiej czy litewskiej, że niekiedy budziło niepokój czy się mieści w autentycznej nauce Kościoła i z tego powodu był oskarżany w Rzymie o modernizm.
Odnowiciel Marianów
Błogosławiony Jerzy Matulaitis-Matulewicz

Ksiądz Matulewicz pracując wśród robotników i studentów widział konieczność istnienia ognisk życia religijnego w postaci zakonów. Pisał, że «do świętości Kościoła należy, by nigdy nie zabrakło w nim osób dążących do doskonałości przez zachowanie rad ewangelicznych», Tymczasem na skutek kasaty carskiej pod zaborem rosyjskim życie zakonne, zwłaszcza męskie, zostało niemal całkowicie zniszczone. Na drodze do realizacji tego postulatu najpierw widzimy ks. Matulewicza na czele ukrytego Stowarzyszenia Mariańskiego Świeckich Kapłanów, organizacji księży diecezjalnych, opartej o ustawę napisaną przez o. Honorata Koźmińskiego.

O celu, jaki mu przyświecał w tej pracy, dowiadujemy się z jego listu do o. Honorata: «Bardzo proszę Drogiego Ojca o gorącą modlitwę, by Pan Bóg dopomógł nam prawdziwie się zorganizować i prawdziwie kapłańskie zacząć życie. Wobec tych niepokojów, jakie panują wszędzie, wobec wystąpień socjalistów i wobec słabego wpływu, jaki wywierają na ogół księża na lud, czuję jeszcze bardziej potrzebę stowarzyszenia się i całym sercem palę się do tego. Potrzeba nam, duchownym, zreformować się, potrzeba wziąć się do pracy społecznej, a szczególnie dążyć do doskonałości, jeżeli nie chcemy, aby u nas stało się to, co stało się we Francji».

Głośna w tym czasie sprawa mariawitów stworzyła niesprzyjające warunki dla rozwoju Stowarzyszenia. Wówczas ks. Matulewicz zwrócił swoje oczy na Zakon Marianów. Wzrastał w cieniu ich ostatniego klasztoru w Mariampolu i z bólem patrzył, jak zakonnicy wymierali, nie mogąc przyjmować kandydatów, na skutek zakazu carskiego. Natchniony przez o. Honorata i jego ruch zakonny wysunął propozycję takich reform zakonu, by mógł on się rozwijać w sposób tajny. Projekt zyskał aprobatę generała zakonu o. Wincentego Sękowskiego i Stolicy Apostolskiej. Dnia 29 sierpnia 1909 r. ks. Matulewicz złożył śluby zakonne w kaplicy biskupa Kazimierza Ruszkiewicza przy kościele Świętego Krzyża w Warszawie, a dnia 28 listopada 1910 r. Pius X zatwierdził nowe konstytucje. Cel apostolski zakonu zostal przystosowany do współczesnych warunków i potrzeb. Zwłaszcza podkreślono w nim potrzebę prowadzenia szkół i organizacji katolickich oraz konieczność posługiwania się prasą, książką i innymi sposobami w nauczaniu wiary. Zakon został ukryty. Zniesiono habit i wszelkie inne zewnętrzne oznaki zakonne. Była to bezwzględna konieczność. Ale dzięki temu marianie mogli wchodzić w środowiska zdechrystianizowane. Ks. Matulewicz zaprojektował, by wszyscy zakonnicy, zarówno księża jak i bracia, posiadali te same prawa we wspólnocie. Ten punkt wykraczał poza obowiązujące wówczas prawo kościelne i nie został zatwierdzony. W pewnym stopniu został wprowadzony w życie dopiero w ostatnich latach.

Pierwszy nowicjat mieścił się w samej stolicy cesarstwa -Petersburgu. Ks. Matulewicz obawiając się jednak wykrycia wspólnoty przez policję, w 1911 r. zrzekł się obowiązków w Akademii i przeniósł się do Fryburga Szwajcarskiego.

Ks. Jerzy Matulaitis-Matulewicz – przełożony generalny Zgromadzenia Księży Marianów w 1911-1914.

kliknij aby powiększyć


Ks. Jerzy Matulaitis-Matulewicz na Bielanach, koło Warszawy (około 1917 r.).

kliknij aby powiększyć


Po śmierci o. Sękowskigo został generałem Zgromadzenia i kierował wspólnotą aż do śmierci. Za jego życia liczba zakonników wzrosła do 240. Marianie pracowali w Polsce, na Litwie, Łotwie, w Stanach Zjednoczonych i w Rzymie. Pracę dla Zgromadzenia o. Matulewicz uważał za swoją szczególną misję w Kościele. Po doświadczeniach na różnych wysokich stanowiskach, w 1925 r. pisał: «Ja zawsze byłem i jestem święcie przekonany, że moim najważniejszym powołaniem jest służyć Zgromadzeniu Marianów, poświęcić mu wszystkie siły i odpowiednio je zorganizować. Uważałem i uważam to za głos Boga i jestem niemal tego pewny».

W 1913 r. założył pierwszy dom mariański w USA w Chicago.

Pierwsza wojna światowa zastała go na ziemiach polskich. Po opuszczeniu w 1915 r. przez Rosjan Warszawy, otworzył na Bielanach jawny dom zakonny, a przy nim schronisko dla 200 bezdomnych dzieci. Aby utrzymać sieroty w głodowych latach wojny ks. Matulewicz z największym poświęceniem wydeptywał ścieżki do urzędów niemieckich w Warszawie prosząc o przydziały żywności, odzieży, opału. Świadkowie tych starań przekazali nam kilka epizodów, w których ujawnia się jego nadprzyrodzona mądrość. Kiedyś zniecierpliwiony urzędnik niemiecki zwymyślał «natręta», na co ks. Matulewicz odpowiedział: «To było dla mnie, a co dla moich 200 dzieci». Kiedy indziej spotkał się z wykrętnym wyrzutem: «Byłoby lepiej, gdyby ksiądz ufał bardziej Opatrzności Bożej i przestał mi się tak naprzykrzać». Na co usłyszał odpowiedź: «To jest prawda, że trzeba ufać Opatrzności Bożej, ale przecież Opatrzność Boża posługuje się dobrymi ludźmi». W ten sposób otrzymywał to, o co prosił. Z czasem schronisko bielańskie stało się znanym na całą Polskę zakładem naukowowychowawczym, przez który przeszło tysiące wychowanków.

W 1917 r. przyjął pod opiekę marianów Zakład Wychowawczy imienia Wacława Mańkowskiego na Pradze, przeznaczony dla ubogich chłopców. Jego trudne dzieciństwo niewątpliwie pobudzało go do podejmowania tych prac. Również w przyszłości, zwłaszcza będąc biskupem wileńskim, zawsze uważał bezdomne dzieci za szczególnie polecone sobie przez Boga.

W Warszawie ks. Matulewicz cieszył się powszechnym szacunkiem, czego wyrazem jest m. in. wybranie go na przewodniczącego zjazdu księży prefektów Królestwa w 1917 r., zaproszenie do rady miejskiej, powołanie przez biskupów metropolii warszawskiej do centralnej Komisji spraw zakonnych.

Po zorganizowaniu życia zakonnego marianów w Warszawie, w 1918 r. ks. Matulewicz przez kilka miesięcy pracował nad odrodzeniem go w Mariampolu na Litwie. Odczuwając tam zupełny brak zakonów żeńskich powołał do życia Zgromadzenie Sióstr Ubogich. Rozwinęło się ono na Litwie, gdzie było najliczniejszą rodziną zakonną oraz w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.
Biskup Wileński
Blessed George Matulaitis-Matulewicz Seal

kliknij aby powiększyć


Zbliżał się koniec pierwszej wojny światowej. Stolica Apostolska obsadzała kresowe stolice biskupie, od wielu lat pozbawione pasterzy. Dnia 23 października 1918 r. papiez Benedykt XV mianował biskupem wileńskim ks. Matulewicza. Siedmioletni okres posługiwania biskupiego był dla niego niezwykle trudny. Spróbujmy spojrzeć nieco szerzej na te sprawy.

W wyniku wielowiekowego współżycia Polski i Litwy w jednym organiźmie państwowym, teren diecezji wileńskiej był narodowościowo mieszany. Po latach niewoli zarówno Polacy, jak i Litwini sięgali teraz usilnie po własną państwowość. Litwini dawny związek z Polską oceniali jako niekorzystny dla siebie i tworzyli zręby samodzielnego państwa. Przy tym nie mogli sobie wyobrazić odrodzonego państwa bez swej historycznej stolicy -Wilna, które wszakże w swej ogromnej większości było zamieszkane przez Polaków i stanowiło ważny ośrodek życia narodowego polskiego. Wieś natomiast w swej większości była niepolska, w znacznej mierze białoruska i prawosławna. Tylko na drodze daleko idącego kompromisu można było rozwiązać trudne problemy wzajemnego współżycia tych narodowości. Tymczasem zarówno Litwini jak i Polacy wysuwali skrajne żądania, niemożliwe do przyjęcia przez drugą stronę. Polacy liczyli ponadto na asymilację Białorusinów, którzy jednak w atmosferze walki szybko dojrzewali narodowościowo i domagali się należnych praw. Wilno wchodziło też w sferę zainteresowań Rosji Radzieckiej. Ponieważ nie wypracowano rozwiązania kompromisowego rozpoczęła się walka. Za czasów rządów biskupa Matulewicza Wilno przechodziło osiem razy z rąk do rąk. Ostatecznie zostało zajęte zbrojnie przez Polaków. Litwa nie uznała tego faktu pozostając z Polską w stanie zimnej wojny. Część diecezji wileńskiej, licząca 54 parafie, pozostała w Republice Litewskiej.

Te wszystkie walki rozgrywały się przy pełnym zaangażowaniu diecezjan, w tym także księży, w atmosferze ogromnego napięcia. Niekiedy przenosiły się one nawet do swiątyń.

Wydawało się, że w tych warunkach ks. Matulewicz jako związany z Litwą przez pochodzenie i z Polską przez wychowanie i prace był opatrznościowym kandydatem na biskupa wileńskiego. Dlatego w imieniu biskupów polskich przedstawił go Stolicy Apostolskiej ks. Przeździecki pisząc: «Litwin, drogi dla Litwinów i dobrze widziany przez Polaków (...) kapłan bardzo pobożny, czlowiek wybitnie wykształcony i pokorny. W tych bardzo ciężkich czasach dla diecezji wileńskiej z powodu różnych walk tylko ten jeden wzorowy kapłan zdolny jest i kler skierować na drogę prawą i wiernych tej diecezji zjednoczyć w prawdziwej miłości chrześcijańskiej».

Sam ks. Matulewicz był innego zdania. Gdy tylko rozeszła się pogłoska, że wysuwa się jego kandydaturę do Wilna, pisał: «Ja w Wilnie nie dałbym sobie rady; nie wiem czy tam anioł z nieba dogodziłby wszystkim. Naturalnie wkrótce, gdybym tam poszedł, zostałbym okrzyczany i pogrzebany».

Posłuszny jednak wobec Ojca Świętego i ufny w pomoc Bożą 1 grudnia 1918 r. przyjął sakrę biskupią w Kownie, a w tydzień później, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, przybył do swej diecezji. Przemawiając w dniu ingresu do swych zwaśnionych diecezjan powiedział: «Na wzór Chrystusa będę się starał objąć wszystkich, być wszystkim dla wszystkich. Gotów jestem ponieść śmierc za prawdę. Pragnę być dla was tylko ojcem i pasterzem, naśladowcą Chrystusa. Polem mojej pracy jest Królestwo Chrystusowe, Kosciół wojujący. Moją partią jest Chrystus».

W swym posługiwaniu pasterskim przede wszystkim zwrócił uwagę na wychowanie duchowieństwa. Najwartościowszych młodych księży kierował na studia specjalistyczne. W 1925 r. na wyższych uczelniach studiowało 43 księży, w tym połowa na uczelniach zagranicznych, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i Uniwersytecie Wa:rszawskim. Biorąc pod uwagę powojenny brak duszpasterzy, była to ogromna liczba.

Do pracy duszpasterskiej sprowadził liczne rodziny zakonne, przeważnie z południowej Polski. Za jego rządów liczba zakonów habitowych w diecezji doszła do 15; należało do nich 60 zakonników i 220 sióstr zakonnych. Z myślą o pracy wśród najbardziej opu szczonych mieszkańców diecezji, zarówno katolików, jak i prawosławnych, w 1923 r. założył Zgromadzenie Sióstr Służebnic Jezusa w Eucharystii, które obecnie w dalszym ciągu pełni swoją misję. Bardzo się cieszył, że w ręce zakonników i zakonnic mógł przekazać sprawy wychowania dzieci i młodzieży.

Ważnym polem działania biskupa były wizytacje diecezji. Z powodu prześladowania carskiego niektóre parafie nie widziały biskupa od kilkudziesięciu lat. Wypadało mu więc udzielać bierzmowania jednego dnia tysiącom wiernych, często także ludziom starszym. Swoją osobowoscią wywierał duży wpływ na otoczenie.

Biskup Matulewicz utrzymywał zażyłe stosunki z prawosławnymi, którzy stanowili poważną część mieszkanców jego diecezji. Dostrzegał w nich braci, którzy nie mają świadomości błędu. Pisał o tym do nuncjusza Lauri w Warszawie: «lud prawosławny u nas jest zupelnie nieobeznany ze sprawami religijnymi i sądzi, że pomiędzy ich Kościołem a Kościołem katolickim różnica nie polega na dogmatach, lecz na języku, którego się używa, oraz na obrzędach i ceremoniach, a także dostrzega ją w hierarchii». Dlatego uważał, że prawosławnych nie należy nawracać, ale tylko dokształcić. Na ten sam temat wygłosił referat na międzynarodowym Kongresie Eucharystycznym w Chicago w 1926 r. Poglądy te znacznie odbiegały od powszechnie przyjętej praktyki i torowały drogę do współczesnego ekumenizmu.

W miarę swoich możliwości okazywał prawosławnym także praktyczną pomoc i opiekę. W dziełach miłosierdzia nie czynił żadnej różnicy ze względu na wyznanie. Przyczynił się do założenia domu dziecka dla emigrantów rosyjskich. Po jego śmierci jeden z Rosjan napisał w «Przeglądzie Wileńskim»: «Pamięć wsród kolonii rosyjskiej w Wilnie Arcybiskup pozostawił po sobie jak najlepszą. Rosjanie wspominają go i długo będą wspominać nie tylko z prawdziwą czcią lecz i z głębokim pietyzmem».

Swoje oddziaływanie kapłańskie Biskup pogłębiał przez listy pasterskie. Pierwszy z nich z 16 lutego 1919 r. dotyczył obrony zagrożonych praw obywatelskich i religijnych: wolności druku, swobody zebrań, prawa do zakładania organizacji oraz prawa do religii w szkole. W latach następnych pisał o trzeźwości, o papiestwie, o misjach, o wychowaniu dzieci i młodzieży. Bardzo bolał nad istniejącym konfliktem polsko litewskim. Obawiał się, że w przyszłości zwaśnionych Polaków i Litwinów przyjdą, godzić ich sąsiedzi. Dlatego w liście pasterskim o Świętym Kazimierzu nawoływał: «Św. Kazimierz, jako Królewicz Polski i Litwy jednakowo kochającym sercem ogarniał Kraków i Wilno, Polskę i Litwę. I dziś błagać go mamy, by wstawiennictwem swoim usuwał sposród nas usterki narodowościowe i społeczne, by miłość Chrystusowa i zgoda w sercach braterskich zakwitły, by w kraju naszym pokój prawdziwy panował.

Biskup Matulewicz nie miał wątpliwości, że powinien być lojalny w stosunku do każdej legalnej władzy państwowej. Gdy w 1923 r. przybył do Wilna prezydent Wojciechowski, powitał go ze wszystkimi honorami należnymi głowie państwa, mówiąc m. in.: «Jako pasterz diecezji, imieniem duchowieństwa i ludu wiernego witam Cię gorącym sercem w tej prastarej katedrze i składam Ci hołd jako Naczelnej Władzy i Głowie Państwa, jako temu, który reprezentuje majestat Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej i jesteś wyrazicielem jej potęgi i jedności».

Pomimo to w środowisku polskim pamiętano Biskupowi, że należy do narodu litewskiego, z którym utrzymywał się stan zimnej wojny. Poza tym zarówno władze administracyjne jak i ugrupowania narodowe chciały użyć świątyń do umocnienia wpływów polskich. W szczególności domagano się od Biskupa, aby usuwał ze stanowisk kościelnych niewygodnych księży Litwinów i Białorusinów, oraz ograniczył w życiu religijnym używanie języka litewskiego i białoruskiego. W tej części diecezji, która leżała w Republice Litewskiej dążenia tamtejszych władz były całkowicie odmienne-domagano się usuwania księży Polaków i języka polskiego. Biskup był zdecydowanie przeciwny ingerencji czynników politycznych w życie kościelne. Na ogół Polacy nie zdawali sobie sprawy, że tak jak bronił księży Litwinów i Białorusinów pod panowaniem polskim, tak samo stawał w obronie księży Polaków pod władzą litewską. Na przykład 25 maja 1923 r. pisał do ks. Józefa Kukty, wikariusza generalnego w tej części diecezji, która leżała w Republice Litewskiej: «Ile tylko będziesz mógł, broń ks. Szylejko i Puzyrewskiego. Jeżeli tam władze będą usuwały księży Polaków z powodu ich polskości, a tutaj z powodu ich litewskości, to do czego dojdziemy? Niech władze nie lękają się tych księży; Litwy nie zlikwidują i jej nie zaszkaodzą».

Za swoją narodowość i za pracę w duchu Kościoła powszechnego Biskup był niezwykle ostro zwalczany. Często posługiwano się przeciwko niemu środkami nieuczciwymi. Prowadzona akcja miała charakter zorganizowany. Chodziło o zohydzenie biskupa w oczach wiernych, aby na tej podstawie wystąpić do Stolicy Apostolskiej o odwłanie go jako osoby znienawidzonej i nie mającej wpływu na wiernych.

Biskup Matulewicz bardzo cierpiał z powodu okazywanej mu wrogości i utrudniania pracy duszpasterskiej. 27 czerwca 1925 r. pisał do papieża: «Często takimi jestem zewsząd otoczony trudnościami, że padłbym bezsilny, gdyby mi podporą nie był Chrystus i Krzyż jego oraz wobec Stolicy Świętej posłuszeństwo». Jego dewizą było zalecenie św. Pawła: «Zwyciężaj zło dobrem».

Na tej ciernistej i bolesnej drodze wielką podporą był dla niego Pius XI, który jako nuncjusz w Polsce wybrał go na biskupa wileńskiego i służył mu radą w jego trudnym posługiwaniu pasterskim. Marszałek Sejmu Maciej Rataj w swoich «Pamiętnikach» zanotował że papież «do Matulewicza ma sentyment........
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group