Strona Główna nasz DOM
www.netparafia.pl

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UĹźytkownicyUĹźytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  Chat

Poprzedni temat «» Następny temat
Czy należy modlić się o szczęśliwą śmierć dla siebie?
Autor Wiadomość
ZoRo


Miejscowosc: Warszawa
Wysłany: 4 Wrzesień 2013, 14:42   Czy należy modlić się o szczęśliwą śmierć dla siebie?

Dlaczego powinniśmy modlić się za zmarłych?

Z ks. prof. Józefem Naumowiczem, wykładowcą Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, rozmawia Milena Kindziuk

http://www.niedziela.pl/a...-stronie-brzegu

Milena Kindziuk: - „Śmierć to nieznany kraj, z którego nikt już nie wrócił” - mówił Hamlet. Zmarli jednak często powracają do nas w snach. Co zrobić, gdy się nam śnią?

Ks. prof. Józef Naumanowicz: - Nikt ze zwykłych ludzi nie wrócił z tamtego świata, ale wrócił Pan Jezus. Przez swój powrót ze śmierci, czyli zmartwychwstanie, pokazuje nam także naszą drogę, przede wszystkim, że śmierć przestała być końcem wszystkiego, a stała się przejściem do innego życia. A co zrobić, gdy w snach przychodzą do nas zmarli? Pomodlić się za nich! To jedyne, co możemy zrobić.

- Czy oni zdają sobie sprawę, że się śnią, czy dzieje się to poza ich wiedzą?

- Tu wchodzimy w sferę spraw nam niedostępnych. Mówiąc bowiem o wiedzy i poznaniu, myślimy o umiejętności zmysłowego widzenia, słyszenia czy dotykania, jakie mamy dzięki naszemu ciału. Zmarli do momentu zmartwychwstania żyją jako oddzieleni od ciała i nie mają takich zdolności poznawczych. Mają jednak możliwość innego poznania - duchowego, a więc duchowego „widzenia” i „słyszenia”. Tego świata po drugiej stronie brzegu nie możemy opisać ani sobie wyobrazić, bo wchodzimy w rzeczywistość poza czasem i przestrzenią. Pismo Święte też nie usiłuje zaspokoić naszej ciekawości na ten temat, bo ma inny cel. Ono nam przypomina jedynie, że istnieje życie po śmierci, a więc że nasi bliscy zmarli nadal żyją, tyle że w innym świecie.

- Co daje zmarłym nasza modlitwa?

- Modlimy się za tych, którzy wypełniali w życiu wolę Boga w sposób niedoskonały i nie zdołali naprawić za życia wszystkich swoich przewinień i braków. Samo Pismo Święte mówi, że „święta i zbawienna jest myśl” modlić się za umarłych, „aby byli od grzechów uwolnieni”. Modlitwa jest więc wyrazem naszej miłości, szacunku i wdzięczności wobec tych, co odeszli, ale przede wszystkim stanowi pomoc dla dusz w czyśćcu.

- Na czym polega czyśćcowe cierpienie i o jaką ulgę chodzi?

- Człowiek po śmierci ma bardzo jasną świadomość, jak cenna jest jedność z Bogiem. Odczuwa zatem ogromny ból z tego powodu, że nie może jeszcze widzieć Boga twarzą w twarz, całkowicie Go kochać i być z Nim całkowicie zjednoczonym. Nikt mu tego bólu nie zadaje, bierze się on z miłości. Ten ból jest jak ogień, który oczyszcza. Nasza modlitwa pomaga zmarłym w ich oczyszczeniu, by mogli cieszyć się widzeniem Boga.

- Katechizm Kościoła Katolickiego wspomina też o „wieczności” kar. Nasza modlitwa nie może więc uratować nikogo, jeśli ktoś już został potępiony?

- Nigdy nie wiemy, kto się potępia. Kościół o nikim takiego sądu nie wydaje. Co najwyżej, wskazuje na ludzi, którzy zostali zbawieni, gdy wynosi ich na ołtarze. Trzeba się więc modlić za zmarłych i żywić nadzieję na ich zbawienie. W tych dniach Kościół chętnie czyta słowa z Apokalipsy św. Jana, które mówią, że rzesza zbawionych jest nieprzeliczona, i to ze wszystkich pokoleń i narodów. Zarazem każe modlić się za wszystkich zmarłych. Warto zwrócić uwagę, że św. Augustyn, który miał niezwykle dobrą, pobożną i świętą matkę, jednak po jej śmierci widział potrzebę modlitwy za nią. Głosił też, że „dusze zmarłych doznają ulgi dzięki pobożności swoich żyjących bliskich”.

- Zbawienie człowieka zależy zatem od tego, czy ktoś się za niego modli?

- Dusze przebywające w czyśćcu należą już do zbawionych, ale nie mogą jeszcze korzystać ze zbawienia, bo przez oczyszczenie dopiero osiągają zjednoczenie z Bogiem. Czyściec jest więc po stronie zbawienia. Stąd z niego jest tylko jedna droga: do nieba, gdzie zmarli cieszą już jednością ze swym Stwórcą.

- W listopadzie ludzie masowo dają na tzw. wypominki, czyli składają w kościołach kartki z imionami i nazwiskami zmarłych. Czy mają one większą wartość niż modlitwa osobista?

- Każda modlitwa jest cenna, zarówno osobista, jak też wspólnotowa. Wypominki mają tę wartość, że jest to modlitwa zanoszona przez wspólnotę Kościoła. A Pan Jezus powiedział: „Gdzie dwóch albo trzech zgromadzonych w Imię Moje, tam Ja jestem…”. Specjalną wartość ma też Msza św. ofiarowana w intencji zmarłego, bo przecież Msza jest „źródłem i szczytem” całego kultu chrześcijańskiego.

- Od wieków utrzymuje się też tradycja Mszy gregoriańskiej za zmarłych. Co ona oznacza?

- Sama nazwa „gregorianka” pochodzi od imienia papieża Grzegorza Wielkiego (VII w.), który mówił o uwolnieniu zmarłego od cierpień po odprawieniu trzydziestu kolejnych Mszy św. Z biegiem czasu powstało szczególne zaufanie do tych Mszy św., że stanowią one skuteczną pomoc dla oczyszczających się w czyśćcu, że są pewnym biletem do nieba. Ale nie należy Mszy św. gregoriańskich traktować w sposób wyłącznie ilościowy, bo liczba trzydzieści stanowi jedynie symbol pewnej całości. Msze św. gregoriańskie wyrażały jakąś pełnię modlitwy za zmarłego. Jeżeli więc ofiarujemy taką pełnię modlitwy, możemy zarazem ufać w jej skuteczność przed Bogiem.

- Czy trzeba uczestniczyć w Mszach, które zamawiamy za zmarłych?

- Najlepiej, jeżeli tak jest. Dobrze też, jeśli przyjmujemy Komunię św. w intencji zmarłego. Najlepiej modlimy się czystym sercem. Ludzie doskonale to czują, gdy zazwyczaj przed Mszą pogrzebową stają przed konfesjonałem, by móc za zmarłego ofiarować spowiedź i czystą modlitwę.

- A co z ludźmi, za których nie ma się kto modlić? Są skazani na gorszy stan po śmierci?

- Nie ma ludzi, za których się nikt nie modli. Z pewnością bolesne jest, gdy za zmarłego nie modlą się jego najbliżsi. Jednak w każdej Mszy św. polecamy miłosierdziu Bożemu nie tylko tych, którzy są wymienieni w intencji mszalnej, ale też zmarłych, których wiarę znał jedynie Bóg i wszystkich, którzy odeszli z tego świata. Kościół modli się więc za wszystkich, choć kapłan stojący przy ołtarzu nie zna ich imion, zna je Bóg.

- W Kościele prawosławnym czasem intensywnej modlitwy za zmarłych jest 40 dni od daty śmierci, bo dusza wędruje jeszcze wtedy po ziemi. Skąd takie przekonanie?

- Zapewne wypływa ono z faktu, że Pan Jezus po zmartwychwstaniu przez 40 dni przebywał na ziemi, a dopiero po upływie tego okresu wstąpił do nieba. Chodzi jednak raczej o czterdzieści dni żałoby, szczególnej pamięci i modlitwy za zmarłych, a nie o wędrowanie dusz po ziemi. To Platon i inni autorzy antyczni mówili, że dusze po śmierci przez pewien okres błąkają się po tym świecie. Ale z pewnością, nasza pamięć o zmarłych jest zawsze bardziej żywa bezpośrednio po ich śmierci.

- Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to święta, które przypominają o bliskości dwóch światów: żywych i umarłych. Czy zmarli mogą się modlić za nas, czy ta modlitwa jest dwukierunkowa?

- Przypomnę wzruszającą pieśń jedenastą z Boskiej komedii, zatytułowaną Oczyszczenie gór, w której dusze czyśćcowe wyciągają ręce ku Bogu i odmawiają Ojcze nasz. Modlą się za tych, którzy pozostali na ziemi. Same nie mogą sobie pomóc, minął już dla nich czas wybierania między dobrem i złem oraz zasługiwania na ostateczną nagrodę lub karę, ale modlą się za żyjących. O tym wstawiennictwie zmarłych za nami zdaje się wspominać Katechizm Kościoła Katolickiego, który mówi: „Modlitwa za zmarłych nie tylko może im pomóc, lecz także sprawia, że staje się skuteczne ich wstawiennictwo za nami”.

- I na tym polega świętych obcowanie?

- Tak, jest to łączność między żyjącymi na ziemi, oczyszczającymi się w czyśćcu i przebywającymi już w niebie. Żywi i zmarli stanowią więc jedną wspólnotę Kościoła pielgrzymującego, oczyszczającego się i uwielbionego.

- Po co zatem odwiedzać groby zmarłych, skoro ich tam nie ma? Ciało ulega rozkładowi a dusza jest gdzie indziej.

- Ale zauważmy, że w czasie pogrzebu Mszę św. za zmarłego odprawia się przy jego trumnie, przy niej zapala się paschał na pamiątkę Zmartwychwstania, kropi się wodą święconą ciało zmarłego, okadza się je, by oddać mu cześć i polecić go Bogu w modlitwie. Szacunek dla ciała zmarłego i jego grobu jest szacunkiem dla samego człowieka. Grób jest też nazywany „domem zmarłego”. Stąd widzimy wspólne groby małżonków, którzy chcą być pochowani razem, blisko siebie. Cmentarz jest więc przestrzenią szczególnie intymną, miejscem odnawiania kontaktów. Nie idziemy do pustych grobów, ale by spotkać się: nawet nie z duszą, ale z człowiekiem. Przychodzimy jak do żywych.

- Groby były otaczane czcią we wszystkich antycznych kulturach.

- Oczywiście, że tak. Wystarczy tu wspomnieć starożytną Grecję. Iliada Homera czy Antygona Sofoklesa wyraźnie pokazują, jak ważną rzeczą był grób i pochowanie zmarłego. Niepochowanie kogoś było największą karą. Podobnie w Rzymie zniszczenie grobów należało do największych zniewag i zbrodni. Z drugiej strony dbano o piękno grobów i cmentarzy - z szacunku dla samych zmarłych.

- Odnajdujemy więc wspólne korzenie?

- Inne jest jednak traktowanie śmierci. W świecie pogańskim miejsce chowania zmarłych nazywano „nekropolią”, miastem zmarłych. Chrześcijanie nazwali to miejsce „cmentarzem”. To greckie słowo „koimeterion”, które znaczy miejsce tych, którzy „zasnęli” i czekają na powstanie z martwych. Biblia podaje, że w dniu zmartwychwstania umarli wyjdą ze swych grobów.

- Przychodzimy zatem na cmentarz, by wyrazić szacunek i pamięć o zmarłych?

- Jak najbardziej. Ale też, by się za nich modlić. Wydaje się jednak, że coraz mniej modlimy się na cmentarzach. A szkoda. Gdyby tak było, byłaby to pomyłka! Przecież po to obchodzimy te święta, by pomóc zmarłym. Samo nawiedzenie cmentarza czy zapalenie znicza, złożenie kwiatów, jest ważne, ale nie zastąpi modlitwy, ofiarowania spowiedzi i Komunii za bliską osobę albo uczestnictwa w tych dniach we Mszy św.

- Czy zmarli wiedzą, że do nich przychodzimy?

- Jestem przekonany, że tak. Wierzę, że to jest spotkanie świata widzialnego i niewidzialnego.

- Od kiedy jest zwyczaj odwiedzania grobów?

- Od pierwszych wieków Kościoła. Wtedy odwiedzano groby zwłaszcza w rocznicę śmierci zmarłego. Także starożytni Grecy czy Rzymianie przychodzili do grobów swych bliskich zmarłych, ale w dniu ich urodzin. Chrześcijanie gromadzili się w dniu ich śmierci, którą określali dniem narodzin dla nieba. Stąd do dziś w kalendarzu liturgicznym wspominamy świętych w dniu ich śmierci. Gdy pierwsi chrześcijanie gromadzili się na grobach tych, którzy odeszli, nie tylko modlili się za nich, ale też spożywali braterski posiłek.

- Jak w tradycji „dziadów”, opiewanych przez Adama Mickiewicza?

- Nie do końca, bo „dziady” mickiewiczowskie, odprawiane przez lud w tajemnicy i ukryciu, były pozostałością tradycji pogańskiej. Wiązały się one z przygotowywaniem posiłków dla zmarłych. Dziady Mickiewicza wyraźnie wspominają owo „karmienie zmarłych”. Jeszcze bardziej niebezpieczne było wywoływanie duchów tych, którzy odeszli. Jeżeli natomiast pierwsi chrześcijanie urządzali posiłek przy grobie, czynili to po to, by wspólnie, w gronie najbliższych wspominać zmarłych i wspólnie za nich się modlić. Najważniejsza zatem pozostaje modlitwa za zmarłych oraz możliwość refleksji nad własnym życiem.

- Od kiedy znane jest święto zmarłych?

- Specjalne święto, a więc nie tylko nawiedzanie poszczególnych grobów w rocznicę śmierci zmarłego, istnieje od VII w. Obchodzono je jednak w różnych datach. Dopiero gdy w IX w. powstała uroczystość Wszystkich Świętych 1 listopada, dzień modlitw za zmarłych przeniesiono na dzień następny, to jest 2 listopada. Zwany jest on popularnie Dniem Zadusznym, a oficjalnie Wspomnieniem wszystkich wiernych zmarłych.

- Niektórzy teologowie twierdzą, że 1 i 2 listopada to święta radosne. Czy można się zgodzić z tą opinią?

- Bez wątpienia jest to czas refleksji, zadumy nad życiem i śmiercią, nad ludzkim losem. Wiara pozwala nam myśleć o śmierci nie z lękiem i trwogą, ale z nadzieją. Gdy bowiem stajemy nad grobami krewnych, bliskich, znajomych, i zapalamy na nich znicze, przypominamy sobie słowa z liturgii: „Dla wiernych Twoich Panie, życie zmienia się, ale nie kończy”.

- Czy należy modlić się o szczęśliwą śmierć dla siebie?

- Tak, bo śmierć to dla nas decydujący moment. Winniśmy więc prosić o łaskę, byśmy mogli umierać pojednani z Bogiem, z żalem i skruchą za swe przewinienia. By śmierć była dla nas - jak mówiła św. Teresa z Lisieux - pogodnym przejściem jakby z jednego pokoju do drugiego, z pokoju ciemnego do pokoju jasnego, napełnionego radosnym i ciepłym światłem, w którym zobaczymy upragnione oblicze miłosiernego Ojca.
 
 
Dorota Halasa
Dorota H


Miejscowosc: Tokio
Wysłany: 5 Wrzesień 2013, 10:26   

Bardzo ciekawa wypowiedz o smierci. Ja sie modle do swoich zmarlych rodzicow, bo wierze, ze Pan Bog przyjmuje kazda modlitwe, nawet prosta i naiwna. wierze w Jego wyrozumialosc i milosierdzie. Czuje obecnosc i wsparcie rodzicow i moze przez to, ze nie zyja sa blizej mnie tutaj w Japonii.

W buddyzmie stawia sie zmarlemu w domu oltarzyk, ktory jest otwierany i zamykany na poczatku i koncu dnia. W ramach modliwy zapala sie trociczke i uderza w gong aby przywolac dusze zmarlego. Stawia sie przed otlarzykiem jedzenie i informuje dusze zmarlego o nowinkach w rodzinie. Buddysci wierza wiec w dusze zmarlego, ale uwazaja ze ulega ona reinkarnacji. ja nie uderzam zwykle z gong przed oltarzykiem tescia. Szanuje ich tradycje i odmawiam "wieczne odpoczywanie..."
 
 
Roman
Roman

Miejscowosc: Malbork
Wysłany: 5 Wrzesień 2013, 18:34   

A ja od lat jestem członkiem Apostolstwa Dobrej Śmierci \Górka Klasztorna\ . Pozdrawiam. Roman.
 
 
Abuna Zygmunt
Abuna Zygmunt


Miejscowosc: Aleppo
Wysłany: 5 Wrzesień 2013, 21:45   

Tak sie zlozylo, ze na tzw. trzeciej probacji ( cos jak nowicjat po studiach i kilku latach pracy) podczas rekolekcji w Quebeck (Kanada) miejscem moich czestych przechadzek byl pobliski cmentarz- park. Byla tam atmosfera powagi i piekna, bo przyroda byla piekna i mogily rowniez. Niedawno w Krakowie towarzyszylo mi podobne przezycie, kiedy widzialem bogactwo form budowania grobowcow, pomnikow i zwyczajnych grobow, a szczegolnie troska o to aby byly one przybrane w kwiaty i ozywione lampionami. Na szosach i drogach znajduja sie nagle wyrosle mogily, jak nagla moze byc czasem smierc... I jeszsze malenki cmentarz w Tanail (Liban) otoczony wielkimi lipami, z jednym drzewem oliwnym. Groby byly ascetyczne, proste, ustawione w wojskowe rzedy jak... jezuici, z roznych krajow, cos we mnie pytalo, czy nie bedzie tutaj mnie...
 
 
Dorota Halasa
Dorota H


Miejscowosc: Tokio
Wysłany: 6 Wrzesień 2013, 00:41   

Kiedy pracowalam w wielkim japonskim koncernie w Tokio na 51 pietrze, gdzie na jednej sali bylo chyba z 80 osob i prawie zawsze gdzies dzwonila jakis telefon chodzilam w czasie przerwy obiadowej na pobliski cmentarz, oczywiscie buddyjski.

Byl to cmentarz bardzo znany, jak nasze Powazki. Spoczywali na nim pisarze i ludzie uznani nza zasluzonych. Upajalam sie cisza tego miejsca. Bylo to zupelnie niewiarigodne, ze ze zgielku tokijskiej ulicy, gdzie masa dzwiekow i kazda reklama chce mi cos powiedziec wchodzilam nagle w oaze spokoju. Miejce z wysokimi, szumiajacymi w podmuchu wiatru drzewami. Upajalam sie tam cisza. Myslalam o tym jak zyli Ci ludzie, z jak innej pochodza kultury. Jak inaczej wygladaja ich groby. Prawie w kazdy zatknieta jest deska z wersami sutry buddyjskiej, symbol tego ze ktos ie za zmarlego modli, albo raczej kupil sobie modlitwe.(Po japonsku mozna pisac pionowo, wiec wersety sutry byly wypisane pionowo).To tak jaby wypisac wersety litanii na dlugich, cienkich deskach i powkladac je w otwor za grobem,zeby wygladalo ze ciagle ktos sie za zmarlego modli. Moze to jest nawet piekny gest, moze lepszy od sztucznych kwiatow, bo modlitewny i pokazujacy wsparcie modlitewne dla zmarlego. Nawet jezeli ta modlitwa jest kupiona i nie jest prawdziwa tu i teraz to jednak wyraza troske o zmarlego.
Bardzo wzruszajacym podczas moich obiadowych wizyt na cmentarzu byl chlopiec, ktory codziennie gral tam na flecie. Poczatkowo nie moglam go znalezc. Slyszalam tylko glos fleta, ale nie wiedzialam skad dochodzi. W koncu go znalazlam.Czulam nawet jakas przyjacielska wiez z nim, bo spotykalismy sie codziennie, choc on mnie oczywiscie nie widzial bedac pograzonym w swiecie swojej muzyki. Nie pamietam czy gral przy jakims jednym grobie, ale gral codziennie. Tak jakby swiat wokol nie istnial. Jakby tuz niedaleko nie bylo milionow ludzi tokijskiej ulicy, kolorowych reklam i kilku rodzajow muzyczek starjacych sie przekonac do kupienia wlasnie tej, a nie innej rzeczy. Wygladalo zupelnie tak jakby czas sie dla tego chlopca zatrzymywal.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group