Piesn znad Jordanu
Oleandry kwitly jak zwykle, po swojemu, bujnie i dziko. Jedynie one wytrzymywaly upal lejacy sie z nieba, ale niedaleko byl Jordan, to stamtad pochodzilo ich bujne , dzikie zycie. Ostatni odcinek drogi wiodl pustym, kamienistym traktem. Zolta ziemia pokryta byla resztkami zoltych zdzbel, a na nasze ubrania i stopy byly pokryte zoltym kurzem.
Jordan plynie po terenie objetym gleboka depresja, wplywajac do Morza Martwego, ktore sie jednak , pomimo jego wod nie ozywia. Niedaleko okolica zniszczona przez ogien i siarke ktore spadly z nieba jako wykonanie wyroku kary na zepsute miasta Sodome i Gomore. Nastroj jest gleboko mistyczny jak sie te tereny zwiedza, a co dopiero mowic, gdy sie po nich pielgrzymuje. Czujesz jakis ucisk w piersiach, szumi ci w uszach i nie wiesz czy to upal, zmeczenie, czy depresja, a wiec fakt ze jestes pareset metrow ponizej poziomu morza, czy to Morze Martwe, ktorego Jordan nie ozywia, czy to Sodoma i Gomora, ktora ciebie tez jakos dotyczy, chociaz bys nawet niewiele o nich wiedzial.
Dla mnie ten teren stal sie widownia innego wydarzenia. To tutaj otwarlo sie Niebo. Tutaj gdzie martwe morze i gdzie w poblizu Sodoma i Gomora. Bog to spowodowal. Uczynil to dla Mesjasza, Jezusa z Nazaretu. Przyszedl tutaj jak biedak, jak zwykly pielgrzym. Zoltym traktem spalonego sloncem pustkowia. Szedl ku zielonej scianie oleandrow. Kilka palm roslo opodal, jakby trafily tutaj przypadkowo, albo jak pielgrzymi , przybyli tutaj rowniez do Jana Chrzciciela.
Bylo sporo ludzi na brzegu Jordanu. Przyszli z roznych stron Palestyny. Jezus byl z nimi, ale z nikim sie blizej nie trzymal. Byl samotnym pielgrzymem i zazdrosnie bronil swego milczenia i samotnosci. Byl rozmodlony i nie chcial stracic skupienia z ktorego sie wykluwalo spotkanie z Bogiem najbardziej niezwykle w historii ludzkiej, chociaz nikt tego nie widzial. Wielu jednak wyczuwalo, ze ono sie zbliza. Prorocy zapowiadali je juz od dawna. Jan Chrzciciel wolal glosem ktory wstrzasnal cala Jerozolima i dotarl w najdalsze zakatki Palestyny : nawracajcie sie , bo bliskiej jest Krolestwo Boze ! Zbliza sie godzina zero . Zbliza sie uteskniony czas zbawienia. Nie dajcie sie zwiesc koniecznosciom ktore uwodza wasze serca, abyscie nie stracili szansy ktora daje Boze przyjscie.
Jezus nie czynil zadnych szczegolnych przygotowan. Udal sie wprost do Jana, ktory najpierw probowal oponowac, ale pozniej ulegl nie tylko wygloszonym przez Jezusa argumentom, ile Jego oczom pelnym obecnosci Bozej.Takiemu spojrzeniu nie mozna bylo sie sprzeciwic. Mozna bylo tylko kleknac, by rozwiazac rzemien u jego sandalow, gdyby na to pozwolil i gdyby tego sobie On zyczyl. Jan wiedzial, ze jego rola jest sluzebna, on jest tylko starosta wesela , ktorego panem mlodym jest Jezus i jednoczesnie jest az starosta, bo przyjacielem Oblubienca ktory przyszedl po blogoslawienstwo Ojca na wesele ktore sie ma odbyc.
Kiedy Jezus wstapil do rzeki i stanal na przeciw Jana, wody Jordanu sie przebudzily. Prad po nich przeszedl jak podwodna , niewidzialna fala. Spelnily sie w tej chwili proroctwa o swietych wodach rajskich, ktore wyplywaja od oltarza i uzdatniaja martwe wody. Rodza sie w nich ryby, a wzdluz brzegow wyrastaja rajskie drzewa, rodzace owoce co miesiac, a ilch liscie skutecznie lecza wszystkie choroby. Najwazniejszy byl glos z Nieba : TO JEST MOJ SYN UMILOWANY KTOREGO KOCHAM. Byl to glos Ojca Niebieskiego, „KOCHAM” natomiast bylo zywa obecnoscia DUCHA , pod postacia golebicy.
To bylo wszystko. Od tej chwili zaczal sie taniec weselny. Duch Bozy Go porwal na pustynie ktora z Nim przebyl w czterdziesci dni i czterdziesci nocy. Tam mialy miejsce dalsze etapy Piesni nad piesniami. Pustynia stala sie rajem. Wytrysly na niej zrodla i poplynely strumienie i rzeki. Piesni milosne spiewaly rajskie ptaki, a aniolowie radosnie sekundowali Jego tancowi zbawienia.
Ten taniec przerwal diabel , albo raczej zaskoczyl Go po jego zakonczeniu. Powiedzial , ze co innego jest tanczyc, gdy spiewaja mistyczne ptaki i z nieba przybywaja aniolowie z uslugami. Co innego gdy raj zamienia sie w to czym on teraz rzeczywiscie jest, a wiec w pustynie. Co innego, gdy glos szakali slychac i nie ma aniolow, to znaczy jest , ale ten ktory z Bogiem sie nie zgadza i ktory chce Mu wydrzec ziemie ktora stworzyl, a przede wszystkim ludzi. Co innego , gdy sie glod czuje, a tu same kamienie i co innego , gdy ludzi nie interesuje misja ktora chce podjac aby poprowadzic ich do Ziemi Obiecanej...
Diabel odstapil od Niego tylko „do czasu” i Jezus wiedzial, ze oprocz godziny Jego chrztu w Jordanie, bedzie jeszcze do przebycia „godzina krzyza”. Takie jest rowniez nasze zycie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz gÅ‚osować w ankietach Nie mo¿esz za³±czaæ plików na tym forum Nie mo¿esz ¶ci±gaæ za³±czników na tym forum