Zauważcie, Drodzy Miłosnicy Poezji Abuny, ze dzisiejsze wiersze, o tytulach zaczynajacych sie na litere "B", w tresci tworza pewna calosc, całość bardzo bliską mojemu dzisiejszemu samopoczuciu...Czesto odwołuje sie tu, we wstępach, do mego aktualnego stanu ducha, liczac, ze nisko wiszace chmury albo pelne słońce czynia nas wszystkich "pogodowymi bracmi"...i siostrami... Wlasnie zadzwonila do mnie z Tokio nasza "rózańcowa" Ela i zachwycona opowiedziala, ze tam jset b.zimno, ze sypie snieg, ze na ziemi jest bialo ale nie od sniegu, ale od postrącanych sniegiem płatków kwiatow wisni...Przy wierszach Abuny znajdziemy sie i w sloncu, i w chmurach, i wsrod kwitnacych sadów...
Szczęść nam Wszystkim, Panie Boże Cudów, proszę!
Być
jakiemu słońcu dać się obrązowić
jakim rzekom poprzecinać drogi
jakim płaczem się pozanosić
aby powrócić na końcu drogi i być
Bysmy-rrab
„bysmy –rrab” chłopcze
malwy krzyczące
Libanu południowe słońce
masz ręce pełne myśli
trzepoczących radośnie
jak srebrne ogony ryb w łódce
Szymona z Kafarnaum
który został potem
świętym Piotrem
odwagi chłopcze
„w imię Pańskie”
zaczynamy w kalendarze
wpisywać twoje imię pierwotne
innego sposobu nie ma
jeśli chcesz iść na przełaj
do nieba
musisz się wyrzec
starego imienia
„bysmy –rrab” chłopcze
Brama
opływasz mnie zewsząd Boże
nie mogę Cię pomieścić w sobie
Wielką Wodę
od stop po czubki włosów
zanurzony w Tobie
tonąc przechodzę
w nowy wymiar Krzyża
wszystko staje się inne nowe
wszystko swojskie
bliskie
moje
wszystko - wspólnym domem
Bajka
za lasami za rzekami
tak dalekie to było
i tak brzmiało nierealnie
to opowiadanie
jakby mówienie o szczęściu
nie mogło być niczym innym
jak tylko próżnym gadaniem
i jakby na ludzkie życie
a szczególnie zaś na miłość
nie należało patrzeć inaczej
jak tylko na jedną wielką blagę
Bóg sam
nie groźcie nikomu palcem
dając do zrozumienia butnie
że jest to palec Boży
w imię Boże - nikogo nie oskarżajcie
i nie rzucajcie na pożarcie lwom
nawet winnego
nie skazujcie na śmierć
twierdząc że robicie to
w obronie Bożego honoru
bo Bóg wcale nie boi się złego
i wcale nie oczekuje od nas łaski
życia wiecznego
Baśnie
gdy się obudziłem
prostokąt otwartych drzwi był pełen ogrodu
ogród kołysał się na księżycowych niciach
weranda stała bez oddechu
na samej krawędzi życia
jakaś tajemnicza muzyka snuła baśniowe opowieści
o pięknych księżniczkach i dzielnych królewiczach
baśnie nie były jeszcze gotowe
do tego aby je publicznie czytać
nago biegały po księżycowych trawnikach
nie chciałem ich płoszyć
nie chciałem chwytać
wykorzystując nieobecność strażnika
Bezduszne zmęczenie
duch mój w mrocznym pokoju
na wznak leży
jest mu coraz bardziej niewygodnie
do mokrego ciała prześcieradło się lepi
duch mój nie może zasnąć
za dużo ma problemów
za mało życiowej przestrzeni
duch mój się ubiera i wychodzi do miasta
wstępuje do baru i opróżnia pól butelki
na stacji na pociąg czeka który nie nadchodzi
duch mój przysięga mi na wszystkie świętości
że nie boi się życia i nie boi się śmierci
boi się bez – dusznej egzystencji
Wiersze O.Zygmunta Kwiatkowskiego
Ostatnio zmieniony przez ZoRo 8 KwiecieĹ 2015, 11:38, w caĹoĹci zmieniany 1 raz
Wiersz sugeruje wedrowke i powrot. Babcia wedrowala zawsze z Panem Jezusem ale placzem sie zanosila i trud drogi poznala (troje dzieci, smierc meza, wojna dolozyla swoje). A na starosc emanowala spokojem. Widac doszla tam gdzie powinna. Byla.
Nie moĹźesz pisaÄ nowych tematĂłw Nie moĹźesz odpowiadaÄ w tematach Nie moĹźesz zmieniaÄ swoich postĂłw Nie moĹźesz usuwaÄ swoich postĂłw Nie moĹźesz gĹosowaÄ w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum